
O modzie, także z jej siostrzeńskiej strony, rozmawiamy z Angeliką Warlikowską, redaktorką mody w magazynie ELLE.
Kacper Barylski: Pełnisz rolę redaktorki mody w jednym z najbardziej prestiżowych magazynów mody. Co skłoniło Cię do wyboru tej ścieżki kariery i jak zaczynałaś swoją drogę w świecie mody?
Angelika Warlikowska: Od czasu kiedy byłam nastolatką obsesyjnie czytałam wszystkie gazety. Nauczyli mnie tego dziadkowie. Kiedy pierwszy raz sięgnęłam po ELLE wiedziałam, że chce pracować właśnie w tym piśmie. Moje marzenia były jasno sprecyzowane mimo, że dla wielu osób, które o nich słyszały, niemożliwe do zrealizowania. Ale dla mnie nic nie jest niemożliwe, bo gdy nie dostałam się na dziennikarstwo po prostu poszukałam nowej drogi. Studiowałam historię sztuki w Poznaniu, dostałam się na warsztaty z dziennikarstwa modowego z Marcinem Świderkiem (do dziś szef działu mody ELLE) podczas Art&Fashion Forum w Starym Browarze. Zaproponował mi staż w ELLE, a reszta jest już historią.
Na pewno w takiej branży jak moda, temat siostrzeństwa, czyli wzajemnego wspierania się kobiet, pojawia się dość często. Istnieje wiele definicji siostrzeństwa i rozumienia go. Czym ono jest dla Ciebie?
Byciem dla siebie wsparciem. Zarówno wtedy, gdy spotykasz osobę, która chciałaby iść tą samą drogą co Ty lub zupełnie inną. Siostrzeństwo ma dla mnie dużo wrażliwości i empatii. Nie cierpię określenia „kobieta kobiecie wilkiem”, ale niestety jest w nim dużo prawdy.
W jaki sposób jesteś w stanie wspierać inne kobiety w ich rozwoju?
Jednym z moich obowiązków w redakcji jest szkolenie stażystów i stażystek. Przyznam, że 7 lat temu, kiedy zaczynałam, nie lubiłam tego zadania – większość osób była praktycznie w moim wieku, a to nie ułatwia budowanie autorytetu. Ja sama zresztą z niewielkim doświadczeniem nie czułam się za dobrze w tej roli. Dzisiaj czerpię ze szkolenia młodych ludzi ogromną przyjemność. Lubię przekazywać swoją wiedzę, pomagać zmagać się z trudnościami i przede wszystkim pokazać drogi, którymi mogą iść po zakończonym stażu.
Czy przypominasz sobie momenty w swojej karierze, które uznałabyś za przełomowe właśnie dzięki wsparciu innych kobiet?
Niejednokrotnie. Rozpoczynając od mojej babci i mamy, po szefowe czy koleżanki po fachu.
W redakcji ELLE pracuje wiele kobiet, które wspólnie tworzą silny zespół. Jakie wartości siostrzeństwa widzisz w codziennej pracy w redakcji? Czy masz jakieś historie, które pokazują, jak wzajemne wsparcie wpływa na Waszą wspólną pracę i sukcesy?
Wyrozumiałość i zaufanie to według mnie dwie najważniejsze cechy, które widzę w naszym kobiecym zespole. A z historii przychodzi mi jedna do głowy, bardzo szczególna – jeszcze kiedy byłam na stanowisku Asystentki Działu Mody, ówczesna stylistka miała małą córeczkę. Niejednokrotnie kiedy sesje się przedłużały albo pracowałyśmy nad nimi w weekend, brała ją ze sobą i otaczaliśmy ją opieką – obserwowała od najmłodszych lat kulisy pracy w świecie mody, myślę, że może sama pójdzie kiedyś w tym kierunku.
Jako redaktorka masz nieocenioną rolę w kształtowaniu trendów i opinii. Jakie wartości chciałabyś, aby moda przekazywała współczesnym kobietom?
Przede wszystkim to, że moda nie jest głupia. Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że poświęcanie czasu ubraniom jest przejawem próżności. Moda to zjawisko artystyczne, społeczne, kulturowe a nawet polityczne. Każdego dnia budzimy się i świadomie lub nieświadomie zakładamy na siebie rzeczy, które komunikują nas tego dnia światu. Jest w nich bardzo duża moc.
Jak widzisz kobiety i wsparcie kobiet w biznesie? Czy ono realnie istnieje? Ewoluuje? W jakiej jest kondycji obecnie w branży mody?
Pośród 20 najważniejszych domów mody tylko 7 kobiet jest dyrektorkami kreatywnymi. Zbliżamy się do połowy. Oczywiście celem nie jest to, aby zastąpić wszystkich mężczyzn, absolutnie. Te dane mają jedynie na celu zobrazowanie zmiany – jeszcze kilka lat temu ta liczba wynosiłaby 5/20.
Na co obecnie zwracasz szczególną uwagę przy wyborze treści, które pojawiają się w ELLE?
Inkluzywność. Dbamy o to, aby pisać o nowopowstałej ukraińskiej czy litewskiej marce tak samo chętnie jak amerykańskiej czy francuskiej. O uznanych polskich projektantach i świeżych absolwentach szkół artystycznych.
Traktując modę, jako coś więcej niż tylko ubrania, jakie przesłanie Twoim zdaniem moda może wysłać do społeczeństwa, szczególnie w kontekście kobiet?
Jeszcze kilka lat temu nigdy nie założyłabym najmodniejszego aktualnie trendu „hot pants” na ulicę w obawie przed wzrokiem innych kobiet czy seksualną obelgą mężczyzn. Dzisiaj czuję, że świat się zmienił – nie drastycznie, ale chociaż trochę. Czuję, że coraz odważniej mogę bawić się modą, a to oznacza jedno – moda dalej walczy o emancypację.