Przeczytasz w 5 min 16 lip 2024

Ania Karwan: Jestem dumna z tego, że znalazłam odwagę

tekst: Lara
Przeczytasz w 5 min

„Na Festiwalu przeżyłam prawdziwą kobiecą jedność. Nie tylko na scenie” – mówi Ania Karwan podsumowując wizytę w strefie Answear.LAB na warszawskim Co Jest Grane Festival.

Czym jest dla Ciebie ta kobieca jedność?

AK: Kobieca jedność to dla mnie przede wszystkim przestrzeń wzajemnego wsparcia, bardzo intuicyjnego rozumienia swoich emocji. Kiedyś czułam dużą rywalizację, będąc w towarzystwie kobiet, energię zawiści, zazdrości. Uzdrawianie schematów rodzinnych w linii żeńskiej przyczyniło się do tego, że świat kobiet nie jest dla mnie już wrogim bytem, a miejscem wspólnoty.

Jakie znaczenie mają dla Ciebie kobiece relacje?

Relacje kobiece w moim życiu zawsze „kulały”. Wychodząc poza schemat mojej rodziny i patrząc globalnie – lata wojny, aż do późnych lat dziewięćdziesiątych – to kobiety właśnie były dla siebie nawzajem partnerkami do wychowywania dzieci, do pracy czy prowadzenia domów, a jednocześnie te same kobiety – nieukochane przez zamknięte emocjonalnie matki i brak ojców – stawały się dla siebie zimnymi rywalkami. Każda z kobiet samotnie walcząca o przetrwanie stawała się przeciwniczką i stawała na drodze do zdobycia mety. W mojej rodzinie od pokoleń kobiety były „siłaczkami”. Musiałam nauczyć się, że kobiety nie stanowią dla mnie zagrożenia i że są przecież ulepione z tej samej gliny. To my jesteśmy twórcze, płodne, niezłomne, w nas jest siła i energia kreacji. Jedność tylko potęguje nasz potencjał.

Które z tych kobiecych relacji cenisz w swoim życiu najbardziej?

Dzisiaj z zaciekawieniem przyglądam się wszystkim napotkanym relacjom kobiecym. Oczywistym jest, że to relacja z moją mamą i moją córką stanowią dla mnie najgłębszą z więzi, ale jako siostra, koleżanka, przyjaciółka również odkrywam się na nowo i widzę, że staje się coraz czulsza na te więzi, zależy mi na ich budowaniu i trwałości istnienia.

W trakcie festiwalu opowiadaliśmy o roli międzypokoleniowego dialogu w budowaniu wartościowych relacji. Czy dla Ciebie dbanie o taką bliskość i porozumienie kobiet z różnych pokoleń jest cenne?

Zdecydowanie. Bliskość to przede wszystkim bycie w kontakcie ze sobą, umiejętność rozpoznawania emocji, a to jest podstawowy komponent do budowania trwałych relacji z innymi. Międzypokoleniowe relacje – zwłaszcza kobiece – to kawał naszego DNA, genotypu, dziedziczonych traum, które dzisiaj mamy szansę rozbić, żeby nie powtarzać typowych dla schematów rodzinnych „błędów”. Nie jestem za odcinaniem relacji. Jestem za ich uzdrawianiem, za współczuciem i ewentualną dojrzałą decyzją o tym, że z kimś tej relacji nie będziemy kontynuować, nie pozostając jednak w gniewie czy w żalu.

Jaka więź łączy Cię z córką?

Pewnie jak każda mama odpowiem, że moja więź z córka jest jedyna w swoim rodzaju i nie ma takich słów, żeby opisać jej piękno i moc. Oliwka jest moją lekcją o mnie i to ona pokazuje mi, co jest ważne i gdzie jest mój życiowy priorytet. Stałam się dorosła i dojrzała dzięki wielu zmianom i pracy nad sobą, ale wiem, że mogłoby się to nie wydarzyć, gdybym nie była mamą. Nasza relacja jest bardzo silna i to, co mnie wzrusza to zaufanie, którym moje dziecko mnie obdarza, a ja mogę przyglądać się na jak mądrą i czułą nastolatkę wyrasta.

Czego nauczyła Cię Twoja córka i czego najważniejszego Ty ją nauczyłaś?

Od pierwszego dnia jej życia doświadczam miłości. Nie wiem, czego najważniejszego nauczyłam lub nauczę moje dziecko. Przekonam się o tym w najbliższych latach, kiedy Oliwka będzie szła swoją droga. Nie lubię określenia, że dziecko nas czegoś uczy. Lubię za to przyznawać, że dzieci pokazują nam jak lustro, gdzie są nasze blokady, słabości, dobre strony, gdzie sami jesteśmy niedoskonali, w którym miejscu trzeba się wziąć do roboty. Na pewno dzięki Oliwce stałam się obecnym i uważnym rodzicem.

Jaką najcenniejszą lekcję wyniosłaś z relacji z mamą?

Życie z moją mamą nauczyło mnie być bardzo silną kobietą. W kryzysowych sytuacjach syndrom przetrwania bardzo pomaga, ale trzeba umieć go w sobie zdiagnozować i nauczyć się z niego wychodzić, bo inaczej działa jak miecz obosieczny. Jesteśmy w stanie wszystko odebrać jako atak. Moja mama nigdy się nie poddawała i ten obraz w dużej mierze pozwalał mi przetrwać różne trudne wydarzenia.

Jaką masz relację z samą sobą?

Przede wszystkim mogę powiedzieć, że nareszcie ją mam. Dość późno dowiedziałam się, że nie miałam ze sobą kontaktu i przez jakiś czas w pracy nad sobą boksowałam się w miejscu. Dotarcie do najtrudniejszych emocji było mocnym przeżyciem, chwilami trudnym do utrzymania w pionie, ale kiedy poczułam ten ból, pozwoliłam na to, żeby wybrzmiał – został zaakceptowany i odszedł. Odezwał się wtedy długo niesłyszany przeze mnie głos ze środka. Słyszę, czego mi trzeba, czego nie chcę już robić, nie zgadzam się na to, co mnie uwiera, a wszystko może przebiegać w neutralnej, pogodnej komunikacji. Fajne odkrycie.

W wywiadach często podkreślałaś, że bywałaś dla siebie najsurowszym krytykiem. Wyznałaś też, że czas pandemii zmienił Twoje podejście do życia i postrzegania siebie. Jak z tego wewnętrznego krytykującego głosu zmieniłaś narrację na tę łagodną, akceptującą siebie, nieoceniającą?

To nie jest tak, że ten krytyk wyłączył całkiem silniki i teraz miłuję każdy swój wybór. Jestem dzisiaj bardziej czuła dla siebie, mniej gonię za ideałami, bo zrozumiałam, że zwyczajnie ich nie ma. Perfekcjonizm jest zaburzeniem. To w byciu perfekcyjnym ukrywają się lęki, niedowartościowanie. Rozbicie tej skały daje swobodniejszy przepływ. Wewnętrzny krytyk to strach przed oceną na zewnątrz. Warto to sobie uświadomić. Ujarzmienie tego daje wolność do działań. Nie stajemy się przez to narcystycznie doskonali, jeśli w tym wszystkim jest ambicja i są cele. Równowaga – to jest kluczowe.

„Na tej płycie wyraża się moja stara dusza, a zarazem dzika kobieta, która nie boi się być nieidealna. Jestem dumna z tego, że znalazłam odwagę” – powiedziałaś przy okazji premiery płyty „Swobodnie”. Opowiesz, jak znalazłaś w sobie tę odwagę do wyrażania siebie i swojej kobiecości?

Myślę, że cały czas znajduję nowe pokłady odwagi, a tym bardziej kobiecości. Kiedyś wydawałam się bardzo pewna siebie jako kobieta, a ja wiem, że zwyczajnie chowałam się sama za sobą. Dzisiaj czuję się bardziej kobieca w naturalnym looku, bez makijażu, niekoniecznie na obcasach. To był proces. Odwaga to nie zawsze głośne mówienie, czego się chce. To czasem wewnętrzna decyzja o stawianiu granic i konsekwentnym słuchaniu swojego głosu oraz maszerowanie tam, gdzie czujemy, że będzie nam dobrze. To nadal jest czas mojej nauki i doświadczania.

Jak opisałabyś miejsce, w którym jesteś teraz zawodowo i prywatnie?

To miejsce nazwałabym „Ukojenie”, bo i zawodowo, i prywatnie jestem na drodze harmonii, spełnienia i rozwoju. Tak też nazwałam nową, jesienną trasę koncertową. Zapraszam ciepło na te koncerty, bo to tam przede wszystkim opowiem, jak doszłam do tego, żeby stworzyć swoja prywatną nirwanę. Wkrótce ujawnimy daty i miejsca spotkań.


Ania Karwan — artystka od wielu lat obecna na polskiej scenie muzycznej, a od czasu sukcesu w programie The Voice of Poland w 2016 r. wydała dwa solowe albumy : „Ania Karwan” (2019) oraz „Swobodnie” (2023). Do najpopularniejszych jej utworów należą: „Czarny świt”, „Głupcy” czy „Słucham Cię w radiu co tydzień” (singiel zdobył status podwójnej platyny), z którym zwyciężyła w konkursie Premier KFPP w Opolu. Jesienią br. artystka zagra koncerty w ramach trasy „Ukojenie”.

fotografie: Dagmara Szewczuk

Przeczytaj inne artykuły