Przeczytasz w 8 min 26 cze 2025

Agnieszka Łopatowska: “Zawsze byłam mentalną paryżanką”

tekst: Lara
Przeczytasz w 8 min

O Paryżu i okołoparyskich klimatach rozmawiamy z autorką książki “W Paryżu możesz być kim chcesz” Agnieszką Łopatowską, która od ponad czterech lat mieszka we Francji, zgłębiając jej zwyczaje, sztukę, kuchnię i popkulturę.

Kacper Barylski: Tytuł Twojej książki to dla mnie jasny manifest.
Kim chciałaś być, gdy pierwszy raz przyjechałaś do Paryża, a kim się stałaś po już kilkuletnim pobycie?

Agnieszka Łopatowska: Długo przed tym, jak życie zawiodło mnie do Miasta Miłości – za miłością oczywiście – żartowałam, że jestem mentalną paryżanką. Spędzanie czasu wśród ludzi, poznawanie ich historii, otwartość na inność, dzielenie się z innymi jedzeniem i dobrą energią nadal sprawia mi wiele radości. Ale muszę przyznać, że tutaj stałam się większą domatorką, choćby przez to, że nie wychodzę codziennie do pracy, tylko piszę książki i artykuły w domu albo w ogródku.

Piszesz o Paryżu nie jak turystka, ale jak kobieta, która weszła z nim w intymną relację. Jesteś w stanie opowiedzieć w tych kilku zdaniach co trzeba przeżyć, aby Paryż przestał być pocztówką, a stał się bliższym, osobistym miejscem?

Paryż potrafi być bardzo czułym „kochankiem”, albo takim, którego można łatwo znienawidzić. Jeśli ktoś chce zobaczyć tylko te najsłynniejsze, pocztówkowe miejsca, łatwo może się do niego zrazić. Pod wieżą Eiffla czy w okolicach Luwru zazwyczaj jest tłocznie, głośno i dynamicznie. Moim zdaniem w Paryżu najfajniej jest się zgubić. Pewnie, że trzeba zobaczyć wieżę Eiffla, ale też poświęcić chwilę na przejście między kamienicami przylegającymi do uliczek nieopodal czy wysiąść z metra na stacji, której nazwa nam się akurat spodoba i zobaczyć, co znajduje się na powierzchni. A poza tym największą frajdę sprawia mi przemierzanie tego miasta pieszo, wbrew pozorom nie jest takie duże. Biegając między słynnymi zabytkami można kompletnie nie poczuć jego wyjątkowej atmosfery.

W książce przewija się temat zmiany i odwagi. Jak wyglądała Twoja droga od „rzucam wszystko” do „zaczynam od nowa”? Co było najtrudniejsze?

Na szczęście nie musiałam rzucać wszystkiego jednocześnie, bo czasy pandemii, tuż przed wybuchem której poznałam mojego narzeczonego, nauczyły pracodawców, że można pracować zdalnie i z takiej możliwości przez jakiś czas mogłam korzystać będąc na etacie, a później jako freelancer. Najtrudniej, co pewnie potwierdzi każdy ekspata, jest zostawić w kraju rodzinę i znajomych. Na szczęście samolot do Krakowa leci niecałe dwie godziny, a wartościowe rozmowy można też odbywać telefonicznie czy na wideo. Poza tym mamy teraz z moimi przyjaciółkami świetny pretekst, żeby spotykać się w innych rejonach świata, na przykład na ”babskim” wypadzie do Barcelony.

Twoja książka to nie przewodnik, ale bardzo osobista mapa. Jak wybierałaś, o czym opowiedzieć, a co zostawić tylko dla siebie?

Większy problem miałam w tym, żeby nie zarzucić czytelników milionem ciekawostek, na które wpadam tu każdego dnia. Wystarczy, że natknę się gdzieś na tablicę „Historia Paryża” (koniecznie zwróćcie na nie uwagę, kiedy będziecie go zwiedzać), które ustawione są w nieoczywistych, mniej znanych miejscach, i już chcę wszystko o nich wiedzieć. Nie ukrywam, że tym sposobem mam już w głowie materiał na kolejne tomy.

Wspominasz konkretne miejsca – kawiarnie, uliczki, galerie. Które z nich mają dla Ciebie dziś wymiar symboliczny – związany z przełomami, emocjami, ważnymi decyzjami?

Dużym sentymentem darzę Montmartre, które pamiętam jeszcze ze szkolnej wycieczki, kiedy zakochałam się w tym mieście po raz pierwszy. Z przyjemnością je eksploruję, bo ta dzielnica różni się w zależności od pory roku, dnia i ludzi, którzy się tam pojawiają. Dla mnie też ma szczególne znaczenie, bo z wielką przyjemnością chodzę tam na kursy języka francuskiego, które prowadzi Jacek Mulczyk-Skarżyński, którego możecie znać z internetu jako Pana od Francuskiego. Dzięki niemu pokonuję kolejne ograniczenia w tym języku i coraz pewniej dogaduję się z Francuzami, zwłaszcza w ich mowie potocznej, która od tej klasycznej znacznie się różni.

Jak zmienił się Twój styl, odkąd mieszkasz w Paryżu?

Porzuciłam szpilki. (śmiech) Dałam sobie więcej luzu. Wiem, że na spacerowanie po Paryżu trzeba wybrać wygodne buty. Kupuję mniej rzeczy, ale lepszej jakości. Zwracam uwagę na to, jak są produkowane i jeszcze chętniej korzystam z możliwości dawania ubraniom i akcesoriom drugiego życia. Rzadziej chodzę elegancko ubrana, ale to raczej związane jest z faktem, że nie uczestniczę tu często w oficjalnych uroczystościach. To, czego ciągle zazdroszczę Francuzkom, to ta nieuchwytna część ich stylu związana z pewną nonszalancją, ale przede wszystkim pewnością siebie.

W książce jest też dużo o ciele i kobiecości – bez napinki, ale z uważnością.
Jak Paryż uczy dystansu do kanonów urody i bycia “w zgodzie ze sobą”?

Kiedy chcesz spędzić cały dzień w piżamie, to po prostu idziesz w niej po bagietkę. Ewentualnie zarzucasz na siebie płaszcz. Nie masz ochoty się malować, to tego nie robisz. Francuzki paznokcie malują raczej na specjalne okazje, zazwyczaj mają krótkie i bez koloru. Nie ma tu szału na zabiegi medycyny estetycznej obejmującej powiększanie ust, przesadne makijaże permanentne albo przedłużane włosy. Kobiety starzeją się zgodnie z naturą, chętnie zostawiając siwe włosy czy zmarszczki. Znowu – na pytanie, czego się od nich uczyć, odpowiadam: zdrowego trybu życia. Żeby nie przytyć jedząc sery i bagietki w takich ilościach, trzeba być aktywnym fizycznie.

Twoja książka inspiruje nie tylko do podróży, ale i do zmiany życia. Jakie reakcje czytelniczek najbardziej Cię zaskoczyły? Czy ktoś napisał, że dzięki Tobie „zrobił ten pierwszy krok”?

Chyba częściej słyszę, że ktoś go nie zrobił i żałuje, ale znam też historię, w której dodałam komuś pewności siebie w decyzji o przeprowadzce, w inny region Francji. Co prawda ta osoba po kilku latach wróciła do Polski, ale w zupełnie nowej roli i z fajnymi doświadczeniami, więc na pewno tego nie żałuje. Łatwiej jest podejmować takie trudne decyzje, kiedy ma się wparcie w osobie, z którą chcesz dzielić życie. Miałam to szczęście.

Czy Paryż spełnił Twoje wyobrażenia – czy raczej totalnie je przeformatował?
Jak wygląda życie na co dzień, a nie podczas turystycznego wypadu?

Myślę, że każdy, kto mieszka w Paryżu czy w obrębie jego metropolii potwierdzi, że nie jest to łatwe miasto. Trzeba mieć wiele cierpliwości do stania w korkach, kolejkach, przeciskania się w tłumie, uważania na hulajnogi i rowery. Warto mieć opracowany system robienia zakupów, jeśli nie masz samochodu, bo poza wspomnianymi korkami jest tu duży problem z miejscami parkingowymi. Komunikacja publiczna jest bardzo rozbudowana, wspominając choćby o 14 liniach metra, pięciu RER, autobusach, tramwajach i kolei podmiejskiej, ale to też nie jest system bez wad. Przeciwnicy Paryża uważają, że jest tu brudno i niebezpiecznie, z czym polemizuję twierdząc, że nie są to problemy na poziomie wyższym niż w innych dużych miastach świata. Na sam koniec nie warto marudzić, tylko starać się to miasto poznać od jak najlepszej strony. Gwarantuję, że każdy z niego zaczerpnie dla siebie coś innego.

Styl paryskiej ulicy to legenda. Jak wygląda naprawdę? Co Paryżanki robią lub noszą inaczej niż reszta świata?

Właśnie nie chodzi o to co, a jak. Z tą pewnością siebie, zaufaniem do swojego gustu, z szacunkiem do swojej osobowości i temperamentu. Nie wystarczy zawiązać apaszkę na szyi, założyć czerwony beret, albo stylizację haute couture rodem z serialu „Emily w Paryżu”, żeby ten paryski szyk odtworzyć. Oczywiście są pewne elementy, które warto mieć w szafie kiedy chcemy ubierać się w takim stylu. Są to między innymi: biała koszula, dżinsy dobrej jakości, mała czarna, marynarka oversize, baleriny albo mokasyny, czarna torebka na ramię (chętnie Chanel), biżuteria dyskretna lub artystyczna.

Żeby się nie zamęczać stylizacją, nie być jej niewolnikiem. Nie zakładać niewygodnych butów, choćby były najpiękniejsze. Nie wybierać się w wąskiej spódnicy do metra, gdzie zazwyczaj trzeba pokonywać wiele stopni schodów. A poza tym można nosić co się chce, byle w zgodzie ze sobą.

Jak wygląda Twoja idealna sobota w Paryżu? Gdzie chodzisz, co podglądasz, gdzie szukasz inspiracji?

Idealna sobota to najpierw spacer na Montmartre przez budzącą się leniwie ze snu dziewiątą dzielnicę, albo już dynamicznie nakręcony Barbès, uznawany za jedną z najbardziej nieciekawych, a dla mnie coraz bardziej fascynujących części stolicy. Później kilka godzin nauki francuskiego w Parolerie. Następnie z moją koleżanką, która na kursy przylatuje co kilka tygodni z Krakowa, zazwyczaj idziemy spacerem zobaczyć którąś z wystaw, których jest tu naprawdę wiele. Koniecznie przy okazji polecam Louvre Couture, ekspozycję zawierającą ponad sto sukni, butów, torebek i elementów biżuterii największych domów mody ukrytych w komnatach działu rzemiosła artystycznego w Luwrze, która będzie czynna do lipca. Po drodze zaglądamy w zakamarki, których jeszcze nie znamy. Obiad i plotki w jednej z paryskich brasseries to również punkt obowiązkowy naszego spotkania. Jak się uda, to wieczorem jeszcze teatr. Ale, ale… Nie zapytałeś mnie o niedzielę, a też bardzo ciekawy dzień, bo w niedzielę zazwyczaj z narzeczonym jeździmy na pchle targi. W sezonie jesteśmy w stanie zwiedzić nawet trzy jednego dnia i obłowić się w niesamowite przedmioty w bardzo atrakcyjnych cenach.

Jedno, ulubione nieoczywiste miejsce w Paryżu? Takie w którym czujesz, że już jest trochę Twoje?

Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale mam ogromny sentyment do Dworca Północnego (Gare du Nord). To największa stacja przesiadkowa w Paryżu, wielopoziomowa, na której łączą się tory metra, RER, kolei podmiejskiej, kolei francuskich i międzynarodowych, między innymi Eurostaru do Londynu (przejechać pociągiem tunel La Manche nadal jest wysoko na liście moich marzeń). Stoi tu fortepian, na którym często grają utalentowani muzycy czekający na odjazd w swoim kierunku, są sklepy z pamiątkami i piekarnie-cukiernie, w których można przekąsić coś na szybko. Ale przede wszystkim jawi mi się jako brama do Paryża, za którą zawsze czekają jakieś przygody i wrażenia.

Twoja książka pokazuje, że „zmiana” może być piękna. Co byś powiedziała osobom, które się jej boją?

Zawsze w takim przypadku cytuję psycholog Joannę Chmurę, która w jednym z wywiadów powiedziała mi, że żeby się odważyć, trzeba zacząć się odważać. Pomalutku, małymi krokami, aż zdecydujemy się na ten najważniejszy.

Agnieszka Łopatowska – dziennikarka, autorka książek „W Paryżu możesz być kim chcesz” i „Epidemia samotności. Jak budować trwałe więzi we współczesnym świecie” (wraz z Moniką Szubrycht). W swojej pracy najbardziej ceni rozmowy z mądrymi i inspirującymi ludźmi. W czasie wolnym wyszukuje i ratuje piękne przedmioty od zapomnienia. Uwielbia podróżować i kolekcjonować historie.

Fotografie w artykule: Agnieszka Łopatowska

Przeczytaj inne artykuły