Przeczytasz w 12 min 22 gru 2021

Jak zostać eko podróżnikiem?

tekst: Sabina Lawrow
Przeczytasz w 12 min

Eko podróżowanie – trend czy kaprys? O kwintesencji slow travel i jej coraz rosnącej roli pisze Sabina Ławrow – podróżniczka, która sama podąża przez świat.

Anthony Bourdain – kucharz, podróżnik, ale sam wolał siebie określać mianem pisarza i tak też tworzył swoje programy telewizyjne. Człowiek, który zjeździł cały świat, będąc już w średnim wieku, odkrywając i doświadczając go trochę jak dziecko, bardzo emocjonalnie i zawsze przed kamerą. Nie bał się trudnych tematów, siadał przy stole ze wszystkimi, gwiazdami i zwykłymi ludźmi. Był i dalej jest studnią cytatów, przemyśleń, które zapadały w pamięć. Jedno z moich ulubionych:

Podróżowanie nie jest ładne. Nie jest też zawsze wygodne. Czasem boli, a nawet łamie serca. Ale to jest okay. Podróżowanie nas zmienia, powinno nas zmieniać. Zostawia ślady w naszej pamięci, świadomości, duszy i ciele. Bierzemy coś dla siebie. Mam nadzieję, że zostawiamy też coś dobrego za sobą.

Tony zapewne miał na myśli szerszy kontekst, ale posłużę się tym cytatem jako wyjściem do tematu świadomego podróżowania.

Podróżowanie niczym spełnienie marzeń

Podróżowanie jeszcze nigdy nie było tak przystępne. Tanie linie to wymysł co najwyżej ostatnich 10-15 lat. Większość z nas chociaż raz w roku wyrusza też dalej, na inny kontynent. Prawie każdy z nas podczas tych kilku tygodni wyjazdu czerpie przyjemność z samorealizacji, odkrywania nowych inspirujących, ludzi i kultur. Jeśli chcielibyśmy ująć jednym słowem, czym zajmują się blogerzy podróżniczy to właśnie inspirowaniem nas. Motywują i pokazują, że jest możliwe pojechać do wymarzonego miejsca. A może nawet żyć z podróżowania? Udowadniają, że to najlepszy scenariusz na życie. Ale nie wolno zapominać, że przy całej tej wartości, musi przyjść także odpowiedzialność.

Odpowiedzialność – pierwsza zasada podróżowania

Tego typu zachowania promuje w Polsce Alina Kondrat, Busem przez świat czy Kaja z Globstory. Podróżnicy na pełny etat często podejmują tematykę ekologii, nierówności społecznych, minimalizmu w podróży czy tzw. slow travel. Jedną z moich ulubionych akcji jest The Adventure Bag – Worek z podróży, w polskiej wersji. Akcja stworzona przez Jacksona Grovesa, zachęcająca by w każdym miejscu, gdzie spędzamy wakacje, zebrać worek śmieci. Nie zastanawiać się kto je zostawił, a pozostawić miejsce czystsze niż zastaliśmy. Tak po prostu. Czy to z plaży, czy z treku w górach. Przestać myśleć, że to nie mój problem, że ktoś inny to zrobi. Muszę przyznać, że sama najpierw zaczęłam od swojego podwórka. Mieszkałam wtedy w Londynie, a na mojej drodze do metra zawsze widziałam mnóstwo śmieci. Bez filozofowywania zaczęłam codziennie w drodze do pracy zbierać je i wyrzucać na stacji do śmietnika. Sąsiedzi najpierw się dziwili, potem komentowali, że “w końcu ktoś”, a po jakimś czasie zaczęli robić to samo. Ale chyba największym szokiem dla mnie była ilość śmieci, jakie zobaczyłam w Norwegii. Wszyscy wiemy, że kraje rozwijające mają z tym duży problem, ale Skandynawia? To był parking niedaleko Lofotów, jednego z najpiękniejszych miejsc w Europie. 

Kwintesencja slow travel

Jeśli już jesteśmy przy odwiedzanych miejscach. Ten pomysł może się wielu nie spodobać, ale gdybyśmy tak unikali miejsc z przewodników? Te najbardziej popularne miejsca z list UNESCO produkują najwięcej śmieci. Są też najbardziej zadeptywane. W duchu slow travel można pomyśleć o zejściu z utartego szlaku i tak alternatywą dla Marcu Picchu jest Choquequirao, a dla Kanionu Antylopy, kilka innych piaskowych kanionów w okolicy. Lokalnie zamiennikiem dla Zakopanego mogą być Bieszczady czy Góry Izerskie. Szczególnie jeśli nie lubimy tłumów i nie chcemy dużo wydać. Tym jest dla mnie właśnie slow travel. 

To inne podejście do podróżowania, które kładzie nacisk nie na ilość zaliczonych miejsc, a na naszą osobistą pogłębioną relację z lokalną ludnością, kulturą czy jedzeniem. Powolne podróżowanie nie kładzie nacisku tylko co do prędkości. Chodzi raczej o to, by zwolnić, by podróżować z odpowiednią prędkością. Doświadczanie zamiast pośpiechu. Znalezienie właściwej równowagi między zbyt szybkim, a zbyt wolnym tempem. Taki wyjazd ma na celu edukowanie oraz ideę bycia w chwili obecnej, pozostając jednocześnie zrównoważonym wobec lokalnych społeczności i środowiska.

Nie ilość, lecz jakość – także w podróży

Warto też zastanowić się czy w ciągu tygodnia lub dwóch jesteśmy w stanie zobaczyć całe Włochy? Czy ma to w ogóle sens? Zamiast jeździć jak szalony i tylko odhaczać miejsca, może lepiej zostać w jednym miejscu i doświadczyć je w pełni? Przy okazji mniej zatruwamy środowisko. Krótsza droga transportu oznacza także mniej śmieci i mniej zużytej benzyny. Będąc na miejscu łatwiej nam będzie wspierać lokalne biznesy. Masowa turystyka jest kontrolowana przez wielkie korporacje, a zyski nie trafiają do małych lokalnych podmiotów. Najlepiej zatrzymać się w małych rodzinnych hotelach, airbnb czy agroturystyce. Wedle zasady ekonomii – im bliżej zostawisz pieniądze, tym szybciej do Ciebie wrócą.

Miejsca dobre dla Ciebie i dla planety

Wybierajmy hotele, które żyją zgodnie z naturą. Powstaje coraz więcej stowarzyszeń i społeczności skupiających takie noclegi. W tym roku odwiedziłam taki zrównoważony hotel w Południowym Tyrolu we Włoszech. Naturhotel Leitloff to jedno z niewielu miejsc w Europie, które jest w pełni niezależne energetycznie i klimatycznie neutralne. Wykorzystują panele słoneczne i własne ekologiczne piece opalane drewnem. Na Islandii wiele hoteli korzysta z energii geotermalnej, której mają pod dostatkiem. Ale to nie wszystko, hotel ma nawet swoją farmę i ogród, i to co wyprodukują – ląduje na talerzach gości. Wszystkie posiłki są przygotowywane zgodnie z sezonem. Hotel po niedawnym generalnym remoncie jest też w pełni zbudowany z naturalnych budulców. Poza tym jest to rodzinny hotel, i każdy czuje się tu jak wyjątkowy gość. Czy to wpływa na cenę za dobę hotelową? Niekoniecznie. Sprawdźcie sami.

Ku mojej radości w coraz większej ilości hoteli widzę informację, często podaną w przyjemny bądź zabawny sposób: “Może nie musisz używać codziennie nowego ręcznika? Jeśli chcesz go jeszcze ponownie użyć – powieś go, a jeśli chcesz nowy, zostaw go na podłodze.” I widuję to raczej w tych lepszych hotelach. Ekologia jest stylowa, nie kłóci się z luksusem! Warto też czasem zastanowić się czy potrzebne są nam te wszystkie małe buteleczki z szamponem czy balsamem. Czy oby na pewno z nich skorzystamy, czy trafią do szuflady w domu? Najlepiej jednak dla środowiska jak hotel korzysta z dużych uzupełnianych dozowników. Są też hotele które recyklingują nawet mydło! Zużyte mydło się zbiera i poddaje ponownej obróbce termicznej, która zabija wszelkie bakterie. Nowe kostki najczęściej są darowane fundacjom wspierającym najbiedniejszych. 

Oszczędzanie a podróżowanie

Dobra ekologia to też oszczędność. Weźmy na przykład koszty prądu i wody – czy jeśli nie płacimy tych rachunków w podróży, to często z lenistwa zostawiamy zapalone światło, gdy wychodzimy. Może nie płacimy bezpośrednio, ale na pewno jest to ujęte w cenie doby hotelowej. Podobnie z wodą. I nie chodzi tylko o pieniądze. Ostatnio byłam w Jordanii. Dopiero pod koniec wyjazdu dowiedziałam się, że woda tam jest limitowana! Ocieplenie klimatu, pustynny klimat sprawił, że ten kraj zmaga się z ogromnym problemem wody. Nie tylko pitnej, ale i w ogóle. To zjawisko niestety będzie się nasilać z czasem, szczególnie w krajach zwrotnikowych. Jako turyści jesteśmy chowani pod kloszem, ukrywa się przed nami niewygodna prawdę. Hotel robi rezerwy dla naszej wygody, ale w jakimś sensie zabieramy tą wodę mieszkańcom. To był dla mnie szok, choć tak wiele już widziałam.

Co możesz zrobić w podróży?

Co możemy zrobić na miejscu? Można edukować. Można grzecznie zwrócić uwagę obsłudze hotelu że np. nie dzielą śmieci, albo zapytać co się dzieje z resztkami ze śniadania? Może się okazać, że informacja pójdzie wyżej i będziemy mieli wpływ na zmiany w zarządzaniu hotelu. Nie spodziewałam się (podróże są najlepszą nauczycielką), że podróże wpłyną na moje decyzje w sprawie recyklingu. Segregujemy, wrzucamy do odpowiednich pojemników (mam nadzieję przynajmniej) i śmieci magicznie znikają z naszych oczu. Nie wiemy co się dzieje dalej. Tylko 30-40% plastiku nadaje się do recyklingu, resztę się zakopuje lub pali, wyrzucając w atmosferę setki ton gazów cieplarnianych. Połowę tworzyw sztucznych zebranych w celu recyklingu wywozi się także do krajów spoza UE. A w krajach rozwijających się widzimy doskonale co się dzieje dalej i ile tego produkujemy. Rzeki i drogi są pełne plastiku i odpadów. Gdy jechałam lokalnym busem przez Afrykę, wiedziałam doskonale, nie wystawiając nosa czy przejeżdżam przez wioskę. Śmierdziało po prostu plastikiem. Na tej samej skażonej już ziemii sadzili potem marchewki w przydomowym ogródku. Jeśli nie mamy śmiałości porozmawiać z lokalsami, może chociaż ograniczmy produkcję plastikowych butelek na miejscu poprzez zabranie bidonu ze sobą. Pijmy kranówkę, gdzie się da. W całej Europie woda z kranu jest zdatna do picia. A na Islandii w kranie leci nawet lepsza i smaczniejsza woda niż w naszych butelkach. Ku mojej radości – widzę coraz więcej nawet tanich hosteli, które mają dyspozytory wody do napełnienia bidonu. Zupełnie za darmo.

Alternatywne środki transportu

Osobiście nie lubię skrajności, ale i też jako podróżniczka na pełen etat, byłabym hipokrytką gdybym postulowała by zupełnie zrezygnować z podróży samolotami. Temat ten jest podnoszony jedna coraz częściej. Rzeczywiście w przeliczeniu na kilometry najbardziej zielone wychodzą statki, potem pociągi, autobusy, samochody i na końcu samoloty. Dopiero przy długich dystansach, lot okazuje się nie tylko najwygodniejsza opcją, ale i też zbliżoną do transportu drogowego w sensie pozostawionego śladu ekologicznego. Więc może przy krótszych trasach, tj. Berlin-Warszawa warto wziąć pod uwagę pociąg zamiast samolotu? A na miejscu może czasem lepiej wziąć autobus (bus pasy powodują, że są w godzinach szczytu dużo szybsze) lub metro. Często to największa przygoda, szczególnie przy dłuższych trasach. Lokalnymi busami przejechałam część Afryki, Ameryki Południowej i Azji Południowo-Wschodniej. Wbrew pozorom komunikacja autobusowa dalekobieżna w Azji czy Ameryce Południowej działa lepiej niż u nas. Jeżdżąc po Peru i Boliwii regularnie korzystałam z nocnych busów. Oszczędzałam przy okazji na noclegu! A autobusy były tak dobrze wyposażone, że nie widziałam jeszcze takich w Europie. Fotele były rozkładane do poziomu, miałam dużo miejsca na nogi i bagaż podręczny, zupełnie jak w 1 klasie w samolocie. Cena? 10-15 dolarów za 500 czy 1000km. Poznałam też innych współpasażerów i mielismy godziny na wymianę myśli.

W Lizbonie za to korzystałam z historycznych tramwajów. Drewniane staruszki pięknie wyglądały na zdjęciach, ale też przejażdżka stwarzała idealną okazję by poznać lizbończyków, zobaczyć jak naprawdę wygląda ich życie. Wedle zasady łatwiej poznać kulturę jakiegoś kraju w barze niż w muzeum. Świetnym pomysłem jest też wypożyczenie roweru na miejscu i poruszanie się za pomocą własnych mięśni z zerowym śladem. Trochę zdrowia i idealnie sprawdza się przy city breakach. Nie musimy się martwić o parking, wszędzie dojedziemy, często też najszybciej. Takie miasta jak Berlin (gdzie w ogóle nie można wjechać autem bez eko naklejki, stare auta i na diesel są na cenzurowanym) czy od niedawna nawet Londyn, są stworzone dla rowerzystów, gdzie zbudowano mnóstwo ścieżek. Miałam ok. 10 km do pracy w Londynie. Rowerem ok. 40 minut, a metrem? Minimum 40 minut, często dłużej. W ramach przemieszczania się między miastami warto rozważyć też opcje typu blablacar lub po prostu zapytać współpodróżników z hotelu czy przypadkiem nie jadą w tą samą stronę i podzielić się kosztami podróży. Nowe znajomości gwarantowane.

Świadomy podróżnik to dobry podróżnik

Gdy wyjeżdżamy z miasta i odwiedzamy parki narodowe starajmy się nie schodzić z wytyczonej ścieżki. Nie wszyscy wiedzą też, że w takich miejscach zakazane jest zbieranie grzybów, czy nawet szyszek. Wszystko po to by chronić przyrodę.  Podobnie z rafą koralową. Ostatnio byłam nad Morzem Czerwonym i byłam porażona jak bardzo zniszczona jest rafa koralowa. Woda była czysta, a ja nie wiedziałam dlaczego rafa umiera… Okazało się, że to przez człowieka. Zbyt dużo ludzi jej dotykało, stawało na niej i zniszczyło delikatną tkankę podwodnego życia. 

Z rzadziej poruszanych tematów jest wyrzucanie organicznych biodegradowalnych odpadków np. po owocach. O ile wyrzucenie ogryzka jabłka w Polsce gdzieś w krzaki będzie dopuszczalne, to już wyrzucenie skórki po bananie może nie być aż takim dobrym pomysłem. To dlatego, że by przetransportować banany do Europy posypuje się je dużą ilością chemii, by wyeliminować szkodniki. I są to zupełnie inne substancje niż używane na naszych polach. Nie jest to może wielka rzecz, ale może zaszkodzić takiej mrówce. Podobnie z niedopałkiem papierosa zawierającym mnóstwo trujących substancji, który może być zabójczy dla naszych małych przyjaciół. Ekosystem to system naczyń powiązanych, do tego bardzo wrażliwy. Jak bardzo przekonali się na własnej skórze Nowozelandczycy, sprowadzając nie tak dawno z Europy kilka zwierząt (m.in. szczury, oposy), które nie mając naturalnych przeciwników rozmnożyły się w zawrotnym tempie, stając się gatunkiem inwazyjnym zagrażającym np. endemicznym papugom czy nielotom kiwi. Dziś przy przylocie do Nowej Zelandii jesteśmy dokładnie sprawdzani – czy nie mamy błota na butach i w namiocie (gdzie mogą się znajdować insekty). Nie wolno także przywozić mięsa czy owoców.

Niech naszym priorytetem będzie, by dbać o te wyjątkowo narażone miejsca na wyginięcie, które wymagają odpowiedzialnego podróżowania. Niech to będzie nasz wkład w ochronę dla przyszłych pokoleń. Zapytaj się, co je żyrafa i kup w parku narodowym specjalny pokarm dla nich. A ciasteczka zachowaj sobie na wieczór gdy dorwie się głód. Nasze pospolite kaczki też nie powinno się karmić chlebem, a nasionami lub warzywami.

Dobre i złe strony pamiątek

Nie wiem czy jeszcze ktoś to robi, ale nie kupujemy pamiątek zrobionych ze zwierząt lub jego części, ale też muszli czy koralowca – szczególnie jak nie znamy jego pochodzenia. Przemysł turystyczny jest ogromnym biznesem, na którym każdy chce zarobić, a właśnie te rzeczy są najczęściej pozyskiwane nielegalnie.

Jedną z największych tajemnic przemysłu turystycznego jest to, że prawie wszystkie magnesy całego świata są produkowane w Chinach. I zastanówmy się dwa razy czy ta durnostojka jest nam potrzebna, i czy przypadkiem za rok nie wyląduje w szafie lub co gorsza w śmietniku. Breloczek, zrobiony przez rzemieślnika na ulicy noszę od pięciu lat przy kluczach, choć w tym czasie przeprowadzałam się 5 razy. Lubię też zbierać piękne pocztówki, ale trzymam się zasady, że muszą być z portretami, wtedy zachowuję jedna stylistykę. Wychodzę z zasady, że najlepsze prezenty dla rodziny to te, które zjemy lub wypijemy. Podzielisz się częścią kultury z najbliższymi, wszak kuchnia to jej ważna część.

Masz wybór? Wybieraj mądrze

Skoro znowu trafiliśmy do kuchni, to na koniec przywołam znowu niedoścignionego Anthonego Bourdaina. W jednym ze swoich programów “Parts Unknown” z Jamajki, po spotkaniu z Chrisem Blackwellem, założycielem Island Records, podsumował, że problem polega na tym, że bogaci ludzie chcą wieść proste życie, takie jak rybaka z Jamajki. A oni wiodą takie życie bo nie mają pieniędzy. Tak naprawdę nie chodzi o to, żebyśmy wszyscy stali się ekstremistami ekologicznymi. Każdy ekstremizm jest zły. Wystarczy, i będzie to już dużo, jeśli gdy mamy wybór – wybierajmy mądrze. Myślmy mikrokosmosami wokół nas. Odpowiadając na zadane pytanie w tytule – mam nadzieję, że ani krótkoterminowy trend ani kaprys bogatych millenialsów, a racjonalna decyzja dla podróżników myślących empatycznie i długoterminowo. Kontynuacją tego artykułu będzie etyczne podróżowanie.

O autorce artykułu:

 

Sabina Lawrów jest jedną z najpopularniejszych polskich podróżniczek. Kilka lat temu rzuciła pracę w korpo, by samotnie przemierzać świat. Zwiedziła 69 krajów, pojawiła się na 6 kontynentach. Pisze, fotografuje i pracuje nad swoim debiutem reżyserskim.

Przeczytaj inne artykuły