
Z Karoliną Maras rozmawiamy o klasycznej estetyce we współczesnej wrażliwości i Jej wspólnych stylizacjach i modowych inspiracjach z mężem Łukaszem.
Kacper Barylski: „Ubierz życie z ludźmi, których kochasz” – co dla Was oznacza? Jak odnajdujecie miłość w codziennych relacjach i stylizacjach? Macie swoją receptę na szczęśliwy związek?
Karolina Maras: Dla nas „Ubierz życie z ludźmi, których kochasz” to przede wszystkim codzienna radość z bycia razem. To trochę jak zakładanie ulubionego swetra – zawsze czujesz się w nim dobrze, bez względu na wszystko.
Miłość odnajdujemy w prostych momentach: w śniadaniu robionym rano dla drugiej osoby, w prostych codziennych rozmowach czy w wygłupach w domu (a Łukasz jest mistrzem ironii i wkręcania w różne rzeczy). Stylizacje powstają spontanicznie i naturalnie.
Nasza recepta na szczęśliwy związek? Dużo śmiechu, szczerych rozmów – nawet jeśli bywają trudne – oraz wsparcie i słuchanie siebie nawzajem (bez przerywania, co w moim przypadku bywa wyzwaniem!).



Jak Wasze związki i relacje wpływają na to, jak się ubieracie? Jakie elementy Waszych stylów są pochodną Waszej wspólnej historii? Kto Was inspiruje?
Nasze relacje i wspólne chwile zdecydowanie wpływają na to, jak się ubieramy. Zdarza się, że bez żadnego ustalania wychodzimy w bardzo podobnych stylizacjach – chociaż żadne z nas nigdy nie sugerowało drugiemu, jaką drogę modową powinno obrać.
Poznając Łukasza, uznałam, że jego styl to jego własne wybory i nigdy nie próbowałam niczego narzucać. Dziś uważam, że Łukasz przechodzi samego siebie i ma świetne wyczucie stylu. Mówi, że to ja zainspirowałam go do odważniejszych wyborów modowych. Niektóre rzeczy podobały mu się zawsze, jak choćby noszenie krawata na co dzień, ale obawiał się jak może być to odebrane.
Przy moich modowych szaleństwach uznał, że jego pomysły wcale nie są aż tak szalone i mocno nabrał odwagi w swoich wyborach ubraniowych.
Nasze ubrania to trochę zapis wspólnych historii – rzeczy przywiezione z podróży, prezenty od siebie, ubrania przypominające konkretne momenty, jak sukienka z pierwszej randki. Inspirują nas też ludzie, którzy ubierają się odważnie i z luzem – traktując modę jako zabawę, a nie sztywną regułę.
Jak Wasze kreatywne dusze wpływają na wybory ubraniowe? Kto ma przewagę, kto częściej staje się stylistą drugiej osoby?
Nasze kreatywne dusze sprawiają, że z modą bawimy się, a nie stresujemy.
Czasami jedno z nas ma bardziej konkretny pomysł na stylizację, innym razem inspirujemy się sobą nawzajem – zazwyczaj kończy się to klasycznym pytaniem: „To czy tamto?”.
Nie mamy jednej osoby, która zawsze ma przewagę – zmienia się to w zależności od dnia i nastroju. Przed większymi wyjściami często wchodzimy w rolę stylisty dla siebie nawzajem, ale zawsze z intencją wsparcia, nie narzucania czegokolwiek.
Jakie elementy w Waszych szafach są najważniejsze? Jaki jest Wasz must-have na każdą porę roku?
Dla mnie to zdecydowanie vintage płaszcze (mam do nich ogromną słabość i nie potrafię być w tym temacie minimalistką) i biżuteria – bez niej czuję się, jakbym wyszła z domu nieubrana. Do tego dorzuciłabym jeszcze dziewczęcą sukienkę w kwiatowy print.
Dla Łukasza absolutnym must-have są spodnie z wysokim stanem i szerszą nogawką. Sprawiają, że cała sylwetka wygląda lepiej.


W jakim momencie mody czujecie się najbardziej sobą? Co emocjonalnie definiuje Wasz styl?
Najbardziej sobą czujemy się wtedy, kiedy moda staje się dla nas sposobem na wyrażanie emocji, a nie obowiązkiem czy wyścigiem.
Uwielbiamy ubierać się dla siebie – nie po to, żeby zrobić wrażenie, tylko by czuć się dobrze we własnej skórze.
Nasz styl definiuje luz, wygoda i odrobina nostalgii – lubimy rzeczy z historią albo takie, które po prostu wywołują uśmiech. Styl to dla nas trochę drugi język, którym opowiadamy, kim jesteśmy i co jest dla nas ważne.
Jak oceniacie swoje podejście do mody kilka lat temu? Co się zmieniło? Ulegacie trendom?
Patrząc na nasze stare zdjęcia, śmiejemy się, że moda to naprawdę podróż w czasie!
Ja dziś mam zdecydowanie więcej luzu – kiedyś stawiałam na klasyczne i eleganckie stylizacje, teraz jest w nich więcej swobody i zabawy. Łukasz z kolei przeszedł odwrotną drogę – z luzaka stał się bardziej elegancki i mocniej dba o detale. Nabrał odwagi, o której mówiłam wcześniej.
Nasze fascynacje modowe zmieniają się – dziś bardziej niż za trendami, idziemy za tym, w czym naprawdę dobrze się czujemy. Moda jest dla nas narzędziem wyrażania siebie, a nie sztywną ramą.
Co jest dla Was najtrudniejsze w dzieleniu się swoją prywatną przestrzenią z innymi?
Tworzenie własnej przestrzeni jest dla nas ogromnie ważne – to nasz mały świat, w którym czujemy się bezpiecznie i naprawdę sobą.
Wpuszczanie innych bywa wyzwaniem, bo pokazujemy nie tylko piękne momenty, ale też codzienność pełną emocji.
Zależy nam, by nie tworzyć wrażenia cukierkowego życia – w mediach społecznościowych i tak jest tego za dużo.
Wszyscy zmagamy się z podobnymi emocjami: radością, lękiem, złością, smutkiem. Chcemy to pokazywać szczerze, ale jednocześnie chronić to, co dla nas najcenniejsze. Balans jest kluczowy.



Karolino, co sprawiło, że zdecydowałaś się na temat książki „Retronowoczesna” i co chciałabyś, aby czytelniczki z niej wyniosły?
Tworząc „Retronowoczesną”, chciałam pokazać modę od innej strony – jako przestrzeń do zabawy, eksperymentowania i odkrywania siebie.
Chciałam inspirować do tworzenia własnego stylu, bez zamykania się w sztywnych ramach i narzuconych zasadach.
Marzę, by czytelniczki poczuły, że mogą budować swoją szafę w zgodzie ze sobą – odważnie próbując nowych rzeczy, ale zawsze pozostając wiernymi sobie.
Jak Twoje spojrzenie na życie, modę i estetykę przenika się z książką „Retronowoczesna”?
„Retronowoczesna” bardzo mocno przenika się z moim podejściem do życia i mody.
Zarówno w książce, jak i na co dzień, staram się mówić o tym, jak ważne jest dać sobie luz i przestrzeń – by nie wymagać od siebie ciągłej perfekcji.
Czasem warto spojrzeć na siebie łaskawszym okiem – i w modzie, i w życiu. To właśnie ta myśl łączy wszystko, co tworzę.
Podobno „Marzenia są planami, które czekają na realizację.” Opowiecie o swoich?
Jedno z naszych największych marzeń właśnie się spełnia – i już niedługo będziemy mogli o nim więcej powiedzieć!
Poza tym marzeń nam nie brakuje: Mnie napędzają podróże i odkrywanie nowych miejsc, a Łukasz marzy o tym, by kiedyś otworzyć kolejny własny cocktail bar, w którym mógłby wyżyć się kreatywnie i tworzyć coś naprawdę wyjątkowego.
Wierzymy, że marzenia to nie tylko piękne wizje, ale też konkretne plany, które z czasem stają się rzeczywistością.