Przeczytasz w 4 min 20 gru 2023

Martyna Zachorska: Wszyscy jesteśmy feministami

tekst: Martyna Zachorska
Przeczytasz w 4 min

Gdybym dostawała złotówkę za każdym razem, kiedy słyszę lub czytam, że feminizm to nienawidząca mężczyzn ideologia, która chce zniszczyć polską rodzinę, byłabym już milionerką. Tyle lat powtarzania, tyle tłumaczenia, tyle…życia feminizmem. Bo feminizm to też sposób życia, co ciekawe, kultywowany przez większość żyjących w naszym kraju osób. Ale po kolei…

“Podstawą feminizmu jest walka z patriarchatem”

Zacznijmy od definicji. Słownik Języka Polskiego PWN mówi nam, że feminizm to  „ruch na rzecz prawnego i społecznego równouprawnienia kobiet; też: ideologia leżąca u podstaw tego ruchu”. Nic kontrowersyjnego, prawda? Każdy z nas chce mieć równe prawa i doświadczać sprawiedliwego podział obowiązków. Podstawą feminizmu jest nie walka z mężczyznami, a z patriarchatem, systemem, który krzywdzi zarówno kobiety, jak i mężczyzn.

Patriarchat to system, który premiuje konkretne cechy – cechy stereotypowo łączone z pewnym rodzajem męskości. To system, w którym „człowiekiem domyślnym” jest pełnosprawny, heteroseksualny mężczyzna z klasy średniej lub wyższej, a wszystkie odstępstwa od tej normy są marginalizowane.

Feminizm dlatego wziął swoją nazwę od słowa „Femina” czyli „kobieta”, że przez lata to właśnie kobiety doświadczały dyskryminacji ze względu na swoją płeć. Dyskryminacji, która wynikała bezpośrednio z ich fizyczności: to kobiety miesiączkują, zachodzą w ciążę, karmią piersią, są statystycznie słabsze fizycznie i częściej padają ofiarami przemocy seksualnej.

Ten ruch nie mógłby nazywać się „humanizmem”, ponieważ chodzi w nim o dostrzeżenie właśnie tej różnicy płci i wynikającej z niej nierówności. Dostrzeżenie i podjęcie takich działań, które mają na celu wsparcie dyskryminowanych – w tym wypadku kobiet.

Komu potrzebny jest feminizm?

„Dzisiaj nie ma już o co walczyć”? Nic bardziej mylnego. Spraw, o które trzeba walczyć, jest w naszym kraju mnóstwo. Niemal całkowity zakaz aborcji, przez który w ciągu ostatnich pięciu lat zmarło pięć kobiet (o których wiemy, a niewykluczone, że ofiar drakońskiego prawa jest więcej). Najgorszy dostęp do antykoncepcji w całej Europie (EU Contraception Atlas). Dług alimentacyjny wynoszący 13,9 miliardów złotych.

Jedna na 10 kobiet doświadczyła pewnego rodzaju przemocy seksualnej od czasu ukończenia 15. roku życia, natomiast jedna na 20 została zgwałcona (RPO). 84% kobiet doświadczyło molestowania seksualnego w miejscach publicznych (Act UP!). Co roku ofiarą przemocy domowej pada ponad 100 tysięcy kobiet (Policja), a statystyki mogą być nawet ośmiokrotnie zaniżone (Feminoteka). Między 30 a 40% wyroków za gwałt to wyroki w zawieszeniu.

Pisałam już, że patriarchat krzywdzi również mężczyzn. Wymaga od nich nakładania masek, nieujawniania uczuć, ukrywania się ze swoimi łzami. W konsekwencji większość samobójstw popełniają mężczyźni (choć to kobiety podejmują więcej prób). Rzadziej chodzą do lekarza, bo w patriarchacie „mężczyzna nie narzeka, ma zacisnąć zęby i przecierpieć”. Częściej giną w wypadkach, ponieważ podejmowanie ryzyka jest „męską” cechą, premiowaną przez niesprawiedliwy dla nas wszystkich system. Cierpią w samotności, bo przez lata słyszeli „nie maż się jak baba”, „bądź mężczyzną”.

Feminizm potrzebny jest również naszym dzieciom. Żeby od początku wiedziały, że płeć nie ogranicza ich w wyborze zawodu czy pasji. Żeby nie porzucały swoich zainteresowań po tym, jak ktoś powie im że „matematyka nie jest dla dziewczynek” czy że „gotowanie to babskie zajęcie”. Żeby nie musiały marnować swojego potencjału dla pewnych nieaktualnych w XXI wieku stereotypów.

Jesteś feministką!

Często można usłyszeć zdanie „Nie jestem feministką, ale…” no właśnie, to zdanie nie do końca ma sens! Dlaczego? Skoro, jak już ustaliłyśmy, feminizm to po prostu poparcie dla równouprawnienia płci, to większość z nas żyjących dziś w Polsce jest feministkami.

Chciałabyś równego podziału obowiązków w związkach? Nie chcesz doświadczać przemocy ze strony najbliższych? Masz konto w banku i sama rozporządzasz swoją wypłatą? Skończyłaś taki rodzaj szkoły czy studiów, jaki planowałaś? Chcesz samodzielnie decydować o tym, czy i ile dzieci urodzisz? Masz własne pasje? Jeśli na którekolwiek z tych pytań odpowiedziałaś twierdząco, to mam dla Ciebie wiadomość: jesteś feministką!

Ile feministek, tyle feminizmów, każdy i każda z nas inaczej definiuje ten ruch – podstawą jest jedynie dbanie o równość płci i poszanowanie wolnego wyboru. Dla jednej z nas feminizmem będzie poświęcenie się prowadzeniu domu i wychowywaniu dzieci, inna zaś będzie definiować feminizm jako rozwój naukowy czy działanie na rzecz lokalnej społeczności. Nie ma jednego feminizmu, bo i nie ma jednego „rodzaju” kobiety.

Jesteśmy różne, i w tej różnorodności jest nasza siła. Ważne, byśmy tę różnorodność szanowały. W ramach wolności wyboru, która jest kluczem do zrozumienia feminizmu.

Martyna Zachorska – Popularyzatorka nauki i literatury. Autorka książki „Żeńska końcówka języka”. Magistra filologii angielskiej, absolwentka Wydziału Anglistyki UAM. Tłumaczka pisemna i konferencyjna szkolona w Dyrekcji Generalnej ds. Tłumaczeń Komisji Europejskiej.

Obecnie doktorantka na kierunku językoznawstwo w Szkole Doktorskiej Nauk o Języku i Literaturze UAM.

Przeczytaj inne artykuły