Przeczytasz w 5 min 20 gru 2023

Alex Jaskółowska: A co ty chcesz świat zawojować?

tekst: Alex Jaskółowska
Przeczytasz w 5 min

– usłyszałam niedawno od bliskiej mi osoby, której opowiadałam o swoich planach podróżniczych i biznesowych w niedalekiej przyszłości.

Na moją odpowiedź, że mam duże plany i dlaczego miałabym ich nie mieć, usłyszałam „nie bądź no już taką feministką”. I zaczęłam się zastanawiać, co właściwie obecnie znaczy bycie feministką? Czy ktoś jeszcze rozumie, o co w tym chodzi, bo mam wrażenie, że ten termin stał się wyświechtany, nadinterpretowany, a wręcz prześmiewczy w użyciu?

Jak to jest z tą równością społeczną i feminizmem w codzienności?

Ostatnio sporo o tym myślę. Również z perspektywy mojego stylu życia i pracy, które są niestandardowe, choć reakcje, które wywołują, są dla kontrastu, już wielce standardowe.

Pomimo ponad 15 lat podróżowania, tworzenia z sukcesem międzynarodowego bloga o podróżach i zbudowania od zera własnej marki, największym wyzwaniem jest ciągłe potwierdzanie wszystkim wokół, że to, co robię jest moje, wynika z mojej pracy i moich umiejętności, podczas gdy większość próbuje mi tę sprawczość odebrać i dać ją komuś innemu.

Szumnie mówimy o równości społecznej, o równym dostępie do edukacji, kierowniczych stanowisk, ścieżek kariery. I o ile w strukturach rozwiniętego kraju, jakim jest Polska, wygląda to coraz lepiej i wydawać by się mogło, że krok po kroku coś drga w posadach ku lepszemu, to w codziennym życiu nie widzę, aby drgało cokolwiek.

Problem mamy my – jako ludzie – z traktowaniem siebie nawzajem z szacunkiem i równością, bez postrzegania przez pryzmat płci. A najbardziej odczuwalne jest to, w zdawałoby się drobnych, codziennych sytuacjach, pośród rodziny czy znajomych. To tu wszystko się zaczyna – w złośliwych żartach czy niewinnym ironizowaniu.

Rzeczywistość vs. Feminizm

Jeśli myślicie, że problem z równością mają mężczyźni i to oni przodują w tym przeogromny zdziwieniu, że kobieta coś może i potrafi, to jak bardzo się mylicie!

Większość tekstów podważających moje umiejętności, plany czy pozycję słyszę właśnie od kobiet. Wrzucając zdjęcie w kostiumie kąpielowym na swój profil na Instagramie, słyszę od „koleżanek”, że jestem „pustą laską”, która nic sobą nie reprezentuje.

Przez wiele lat na spotkaniach towarzyskich, znajomi gratulowali mojemu partnerowi mojego bloga podróżniczego. Nawet gdy mówił, że on nie ma z nim nic wspólnego, to nie on podróżuje, nie on go pisze i nie przyłożył do tego palca. Budziło to zdziwienie, a po minucie i tak wszyscy o tym zapominali, żeby na kolejnej imprezie znowu pogratulować mu jakieś podroży, w której byłam ja, a nie on. Tak jakby cały układ mentalny i ludzki umysł nie był w stanie zagregować tej prostej informacji, że kobieta tworzy coś bez pomocy, wsparcia i męskiego przewodnictwa. Jak gdyby ta myśl tak bardzo wybijała ze schematu, była drażniąca i nie pasowała do rzeczywistości, że trzeba było się jej jak najszybciej pozbyć.

Pójdźmy z tym o krok dalej.

Mówimy o Europie, o Polsce, w moim przypadku – o stolicy. W XXI – kobiety i mężczyźni (a częściej słyszę to od kobiet), nie mają problemu, żeby głośno zapytać: czy mój partner mi „pozwala”, czy mnie „puszcza”, czy uzyskałam „zgodę na to, żeby tak sobie jeździć po świece”. Jak gdyby nigdy nic, nie mrugnie im powieka, gdy przy drinku nazywają mnie czyjąś własnością, o której ktoś decyduje. Bo dokładnie o tym tu mówimy. To pytanie wydaje im się normalne i uzasadnione. Rzeczywistość vs. Feminizm w dużym mieście, wśród wykształconych ludzi – 1:0.

“Szowinistyczny prawy sierpowy trafia prosto w moje ego”

Ale spokojnie, nie tylko nasze własne podwórko gwarantuje ten rollercoaster nierówności. Ostatnio wróciłam z projektu podróżniczego w Grecji. Realizowałam materiał o jednej z wysp i przedstawiciel regionu, gdy wyciągnęłam drona, by takowy materiał nakręcić, z wielkim uśmiechem stwierdził, żebym uważała na taki sprzęt i oddała go właścicielowi, czyli mojemu siedzącemu obok przyjacielowi, który mi towarzyszył. – Przecież możesz tego drona zepsuć, a to nie są zabawki dla kobiet – dodał.

Mój przyjaciel, który stwierdził, że to ja realizuję materiał, został wyśmiany. – Kobiety nie powinny dotykać się takich poważnych męskich spraw – stwierdził Grek. Tak, tak, to się dzieje naprawdę. Szowinistyczny prawy sierpowy trafia prosto w moje ego.

To nic jednak wobec tego, jak ten cios uderza ze strony innych kobiet. Regularnie dostaję od dziewczyn pytania o to, kto mi robi zdjęcia, obrabia czy montuje moje filmy. I czy mogłabym „jego” (zawsze w domyśle ten tajemniczy fotograf to „on”) zapytać, jak ustawić skomplikowane parametry aparatu fotograficznego. Moje tłumaczenie, że nie ma żadnego fotografa, to mój aparat, sama sobie go ustawiam, używam statywu, a zdjęcia z podróży na mój blog robię i obrabiam ja – wywołuje powszechne zdziwienie i zmieszanie. Po kilku dniach znowu ktoś gratuluje moich zdjęć owemu fotografowi – duchowi. Fakt, że kobieta robi coś sama i robi to dobrze, nie utrzymuje się zbyt długo w zwojach mózgowych naszego społeczeństwa.

Żeby się upewnić, czy nie żyję w jakiejś malignie i może coś mi się tylko wydaje, zawsze pytam moich kolegów po fachu – podróżników, fotografów, twórców – czy ktoś się kiedyś zdziwił, że mają własny aparat, potrafią fotografować czy obrabiać zdjęcia lub patrząc na ich pracę, z góry założył, że wykonał ją ktoś inny? Nigdy. Bezwzględne zero.

“Nie dam sobie odebrać swojej sprawczości”

Zacznijmy więc od siebie drogie Panie, bo jeśli my same nie będziemy o sobie myślały jako o wartościowych, zdolnych i będących w stanie, a o innych kobietach jako o inspirujących, odważnych i osiągających sukcesy, to i męski świat na nas tak nie spojrzy. I nie będziemy miały tego, czego w walce o równość potrzebujemy najbardziej – pewności, że jesteśmy wystarczające i możemy robić wszystko. To nie męski świat jest problemem, tylko świat ogólnie – i tu – jakże feministycznie – ocena i pochopne wnioski nie mają płci.

I wiecie co? Wyświechtany tekst „nie przejmuj się tym, rób swoje” w tym przypadku nie działa. Przejmuje się, dotyka mnie to, porusza. Ale nie tylko personalnie. Globalnie przeraża mnie to, że w XXI wieku w rozwiniętym kraju każdego dnia przypomina nam się, że nie jesteśmy wystarczające. Słyszymy to od rodziny, od partnerów, od koleżanek, od znajomych.

Nieprzejmowanie się to bierność i akceptacja. A bierność i akceptacja takiego stanu rzeczy to brak zmiany i poprawy.

Dla mnie feminizm to BRAK BIERNOŚCI i nie akceptowanie, że ktoś nas próbuje swoimi przekonaniami sprowadzić do parteru.

Dla mnie współczesny feminizm to walka o to, by próbując nowych rzeczy, ucząc się, marząc, osiągając – nigdy nie musieć słyszeć kąśliwego pytania „a co Ty chcesz świat zawojować, dziewczyno?”

Owszem chcę.

I nie dam sobie odebrać swojej sprawczości.

Alex Jaskółowska – podróżniczka, blogerka, autorka książek. Prowadzi międzynarodowy blog o podróżach: Travel and Keep Fit. Odwiedziła ponad 100 krajów na 6 kontynentach. Z wykształcenia jest psychologiem społecznym. Studiowała i pracowała naukowo m.in. w Korei Południowej, Japonii, Australii, Stanach Zjednoczonych i Włoszech.

Wierzy w to, że podróżowanie jest jednym z najlepszych sposobów, żeby poznać siebie i innych ludzi, a także nauczyć się, że istnieje więcej niż jeden model na życie.

Przeczytaj więcej tekstów Alex Jaskółowskiej na blogu Travel nad Keep Fit.

Przeczytaj inne artykuły