Przeczytasz w 5 min 18 lip 2024

Marta Niedźwiecka: Przebodźcowanie to sygnał, którego nie należy lekceważyć

tekst: Sara
Marta Niedźwiecka
Przeczytasz w 5 min

Powinnyśmy założyć, że ciągle szukamy jakiś przestrzeni do odpoczynku, a prawda jest taka, że my te potrzeby zazwyczaj ignorujemy. Dlatego w akcji Answear.com – „Zadbaj o to, co jest w środku. Wewnętrzny Spokój” – uwrażliwiamy z Joanną Wojsiat na czujną obserwację tego, co się z nami dzieje – mówi Marta Niedźwiecka, psycholożka, sex coach, autorka podkastu „O Zmierzchu”, mówczyni i propagatorka nauki.

Sara Przepióra: Czym jest przebodźcowanie?

Marta Niedźwiecka: To termin-parasol, pod którym mieści się wiele elementów zarówno uniwersalnych dla wszystkich ludzi, jak i bardzo indywidualnych. Upraszczając można powiedzieć, że to zjawisko, podczas którego nasz układ nerwowy musi zmagać się z większą liczbą przeciążających bodźców, niż jest to w stanie znieść.

Przebodźcowanie zależy od różnorakich czynników, zarówno związanych ze środowiskiem, jak i ze stanem naszego ciała i psychiki. Jeśli jesteśmy zestresowani lub chorzy w środku zimy, to dowolny problem emocjonalny dociśnie nas mocniej, niż gdy jesteśmy wypoczęci, zdrowi, a za oknem panuje piękna pogoda. Do tego dochodzi chroniczny stres, przeciążenie pracą, nadmiarem informacji i kontaktami międzyludzkimi. Byłoby znakomicie, gdybyśmy się sami regulowani, ale często nie z tym nie nadążamy, albo nie wiemy jak to robić. Żyjemy więc na granicy wydolności psychicznej i neurologicznej.

Co się stanie, jeśli przekroczymy tę granicę?

Rozregulujemy się po całości, co każdy przeżyje inaczej. Jest grupa osób która może doświadczyć “meltdownów”, inni długo nic nie poczują, aż doprowadzą się do wypalenia psychicznego. Obrazowo można powiedzieć, że będziemy się czuć jak po wizycie w supermarkecie, w okresie bożonarodzeniowym, gdzie dudni muzyka, błyskają ostre światła, panuje nerwowa atmosfera, ścisk i harmider. Stajemy się roztrzęsieni, rozkojarzeni, rozchwiani emocjonalnie, nie mamy siły, wycofujemy się z kontaktów społecznych. Dysregulacja wiązać się może także z sięganiem po używki, czy uaktywnieniem się kompulsywnych zachowań – uzależnienie od seksu, zakupów, hazardu lub uprawiania intensywnego sportu. Warto zaznaczyć, że punkt przebodźcowania dla każdej osoby jest indywidualną kwestią i może ulec zmianie.

Dowiedz się więcej o akcji “Zadbaj o to, co jest w środku – Wewnętrzny Spokój”

Możemy zwiększać naszą pojemność na bodźce?

Takie zjawisko jest możliwe, jeśli nauczymy się odpowiednio regenerować. Ale regulowanie i potrzeba odpoczynku nigdy się nie skończy. Musimy to robić całe życie, bo zawsze będą przydarzać się trudne sytuacje, które mogą nas poważnie przeciążyć. Do tego trzeba  zrozumieć, że uczucia towarzyszące przebodźcowaniu to jest zdrowa i właściwa odpowiedź naszego ciała. Mówi nam, że natychmiast mamy zająć się odpoczynkiem i regulacją i odciąć część bodźców.

Jak dostrzec moment, w którym bodźców jest już za dużo?

Możemy założyć, że większość z nas, żyjących w pośpiechu w wielkich miastach na co dzień, ma za dużo bodźców. Szacuje się, że współcześnie przyswajamy dziennie ponad 100 tysięcy słów i jesteśmy narażeni na aż dwieście razy większą ilość bodźców niż jeszcze 20 lat temu. A nasze układy nerwowe nie zmieniają się tak szybko, żeby się do tego, co dzieje się w świecie dostosować. 

Powinnyśmy założyć, że ciągle szukamy jakiś przestrzeni do odpoczynku, a prawda jest taka, że my te potrzeby zazwyczaj ignorujemy. Dlatego w akcji Answear.com – „Zadbaj o to, co jest w środku. Wewnętrzny Spokój” – uwrażliwiamy z Joanną Wojsiat na czujną obserwację tego, co się z nami dzieje. Sprawdzajmy ze sobą, gdzie mamy bezpieczniki i co sprawia, że przestajemy czuć się stabilnie psychicznie i emocjonalnie. Wtedy łatwiej nam określić nasze oznaki przebodźcowania, takie jak ból głowy, złe samopoczucie, napady głodu, gwałtowny spadek motywacji, przypływ skrajnych emocji, niezwiązanych z sytuacją, w której akurat się znajdujemy, czy wpadanie w kompulsywne zachowania, o których rozmawiałyśmy wcześniej.

Kolejny problem to jest to, co robimy, żeby odpocząć i się wyregulować. Bo najczęściej sięgamy po używki albo oddajemy się zachowaniom kompulsywnym. Mamy wrażenie, że nam mija napięcie, a tymczasem dokładamy sobie problemów.  

Co masz na myśli?

Jeśli układ współczulny jest przestymulowany, a my nalejemy sobie drinka, włączając przy tym serial, który będziemy oglądać do rana, to zamiast odpoczynku dokładamy sobie: zatrucie alkoholem i niewyspanie. Alkohol w pierwszej fazie działania otępia układ nerwowy, dając złudzenie ulgi, ale ostatecznie rozdrażnia nas bardziej, rozregulowuje i wprowadza w stany lękowe i depresyjne. Zaburza także wzorzec snu, nie pozwalając nam odpocząć. Zarwana noc spowoduje, że wchodzimy w następny dzień jeszcze bardziej zmęczeni. Musimy więcej jeść, żeby mieć siłę na pracę. Nie stajemy się jednak bardziej efektywni – wręcz przeciwnie, więc kolejny dzień jest jeszcze cięższy. Wszystkie te elementy nakładają się na siebie. Prawidłowe rutyny wymagają spokoju, systematyczności w dbaniu o siebie, czyli dla większości z nas są nudne.

Co składa się na zdrową rutynę?

Pierwszym krokiem jest zrozumienie komunikatów o przebodźcowaniu, które wysyła nasza psychika i ciało. Nie lekceważmy tych momentów w imię zawodowych i prywatnych ekscytacji. Nauczmy się odpoczywać regularnie, nie tylko doraźnie. Niech relaks stanie się elementem naszej codzienności. Uprawiajmy sport w zdrowych ilościach, wyrabiamy sobie zdrowe nawyki żywieniowe. Redukujmy czas spędzany przed ekranami na rzecz kontaktu z naturą.

Pamiętajmy, żeby dostosować sposób, w jaki się regulujemy, do etapów naszego życia.  Opiszę to na przykładzie pojawienia się dziecka w życiu kobiety. Świeżo upieczona mama musi wówczas zrekonstruować swoją rutynę. Najprawdopodobniej nie będzie miała po urodzeniu dziecka na tyle czasu, aby odtwarzać zdrowe nawyki przed ciąży. Może jednak dostosować je do swoich możliwości i – na przykład – fitness zamienić na spacery z wózkiem.

Czyli musimy realistycznie podejść do planowania odpoczynku?

Tendencja do maksymalizowania życia jest niebezpieczna. Media społecznościowe przekonują nas, że tylko robiąc wszystko naraz i będąc wszędzie, możemy się spełniać. Nawet ruchem można sobie zaszkodzić, chociaż co do zasady jest zdrowy. To my musimy się dowiedzieć, co dla nas lepiej działa – bieganie czy patrzenie na niebo przez pół godziny.  To, jak odpoczywamy, jest bardzo indywidualną sprawą. Wymaga też dobrego poznania swoich potrzeb.

Mówiąc o przebodźcowaniu, mamy na myśli najczęściej bodźce zewnętrzne. Możemy przeciążyć się stymulantami wewnętrznymi?

Zjawisko przebodźcowania pochodzi z badań nad sposobem jak człowiek jest modyfikowany przez swoje środowisko i jak je wtórnie kształtuje. Widzimy jednak, że nasz stres emocjonalny, samopoczucie, jest bardzo mocno związane z tym jak działa nasza psychika. Wyobraźmy sobie, że mamy stresującą sytuację w pracy, a do tego mierzymy się z zaburzeniami lękowymi lub innymi wyzwaniami, jak choćby takimi związanymi z tożsamością seksualną. W takim momencie w głowie pojawiają się czarne myśli, zalewają nas trudne emocje, co pogłębia stres i zwiększają szansę na mniej adaptacyjne zachowania oraz podejmowanie pochopnych, niedobrych decyzji. To skutek stanu wewnętrznego, który nakłada się na przestymulowanie pochodzące z zewnątrz.

Czy tylko negatywne bodźce mogą doprowadzić do przestymulowania ciała i psychiki?

Tak naprawdę za dużo jakichkolwiek silnych bodźców nie jest dla nas korzystne. Przykładem na to może być stan zakochania. Choć jest dla nas przyjemny, pobudza pracę hormonów i neuroprzekaźników, to intensywna interakcja z drugą osobą spala emocjonalnie. Nawet po tak, wydawałoby się – przyjemnych doznaniach, potrzebujemy odpoczynku i regulacji układu nerwowego.

Przeczytaj inne artykuły