Przeczytasz w 5 min 24 lip 2023

Czy relacjonując podróże w social mediach można z nich czerpać tu i teraz?

tekst: Patrycja Jaskot
Przeczytasz w 5 min

Jak łączyć radość z podróżowania z bieżącym ich relacjonowaniem w social mediach? Czy balans pomiędzy światem realnym a tym wirtualnym jest możliwy? Takie pytania zadała mi ostatnio redakcja Answear Journal. Postanowiłam, że napiszę dla Was o tym felieton. Instagram wciąż jest potężną trampoliną do budowania marki osobistej i zarabiania pieniędzy, a bycie internetowym twórcą korci wielu. Jak wyglądają podróże na Instagramie od kuchni? Jak organizuję swoją pracę w podróży? Ile z nich zostawiam tylko dla siebie?

Dwa scenariusze

Jako Travelover działam w sieci ponad 6,5 roku. Dokładnie tyle czasu trwa moja niemalże codzienna obecność w internecie. Jednak moja miłość do podróży to znacznie dłuższa przygoda. Od dziecka marzyłam o odkrywaniu świata na własną rękę. Z chwilą, gdy skończyłam osiemnaście lat i zaczęłam zarabiać pieniądze, przeznaczałam na to marzenie wszystkie oszczędności. Blog i pomysł dzielenia się tym z innymi powstał wiele lat później. Wiedząc, jak niektórzy postrzegają zawód influencera, w tym miejscu chciałam podkreślić, że najpierw były podróże, a potem praca w social mediach – nie odwrotnie. Nigdy nie podróżowałam dla Instagrama. Pasja i szczera chęć tworzenia treści w zgodzie z samą sobą to jedna z najważniejszych zasad tej pracy.

Realizacja moich podróży zakłada dziś dwa scenariusze. Pierwszy to podróże, o których kierunkach i planie ja decyduję, i które organizuję na własną rękę. Drugie to wyjazdy sponsorowane, za które dostaję wynagrodzenie. Wówczas wraz z klientem, którym jest np. organizacja turystyczna danego kraju, czy regionu, ale również linia lotnicza albo hotel, dokładnie omawiamy plan wycieczki i wspólnie układamy program. Podróżuję w ramach współprac po całym świecie – od Karaibów, przez Francję, Szwajcarię, Włochy, aż po Tajwan.

Takie wyjazdy mają na celu promocję danego kraju, czy regionu, czasem konkretnej atrakcji, miejsca. Niektóre mają motyw przewodni, wokół którego się skupiam. W przypadku takich umów dokładnie określamy zakres moich świadczeń i publikacji w social mediach. Zawsze zastrzegam sobie swobodę i dowolność w tworzeniu contentu. Publikuję to, co uważam za ważne, ciekawe, inspirujące, co mi się podoba i mogę zarekomendować z pełnym przekonaniem. Zaufanie i autentyczność w social mediach to najcenniejsza waluta. W przypadku sponsorowanych wyjazdów klientom zazwyczaj zależy na bieżącym, codziennym relacjonowaniu, a więc offline podróżniczy raczej nie wchodzi w grę.

Czasami program jest intensywny, a to oznacza dużo nagrywania, fotografowania i notowania. I tu należy rozróżnić dwie czynności: nagrywanie contentu, a jego edytowanie i publikowanie. W podróżach sponsorowanych trzymam się pewnego programu i nagrywam więcej. Następnie robię przerwy w ciągu dnia na obróbkę i publikację. Czasem zdarza się, że ostatnią serię stories albo posty wrzucam, trzymając telefon w rękach do późna. To moja praca. Gdy docieram do danego punktu podróży, staram się działać następująco: najpierw ogrywam miejsce i robię to, czego mi trzeba z myślą o social mediach, później odkładam telefon i delektuję się chwilą. Chcę poczuć dane miejsce, nacieszyć się nim, pobyć.

Wróćmy do pierwszego scenariusza – organizacji pracy w podróży, którą sama planuję. Do niedawna zakładała ona podróż solo lub z partnerem. Kilka miesięcy temu zaczęłam wyjeżdżać z moją córeczką. We wszystkich przypadkach plan jest podobny: nagrywam to, co chcę przekazać, o co mnie zaintrygowało, czym mam potrzebę podzielenia się z innymi. Gdy nagram, odkładam aparat, telefon i po prostu jestem. Następnie planuję raz lub więcej razy dziennie konkretny moment w ciągu dnia, by siąść w ciszy, edytować i opublikować treści. Jeśli jestem z partnerem, uprzedzam go, by również mógł w tym czasie zaplanować coś dla siebie albo przejąć opiekę nad dzieckiem. Dzięki temu mogę czerpać z podróży, ładować swoje baterie i nie siedzę z nosem w telefonie całymi dniami. Zazwyczaj na wieczór zostawiam odpisywanie na wiadomości prywatne od moich obserwatorów.

Pierwszy offline w podróży

Przez prawie pięć lat relacjonowałam każdą podróż i każdy dzień. Pierwszy offline w podróży zrobiłam w Meksyku, gdzie spędziłam ponad 1,5 miesiąca. Na tydzień wyłączyłam Internet. Nie było łatwo. Walka z samą sobą, FOMO, wyrzuty sumienia, bo w końcu jestem Travelover i ludzie oczekują ode mnie relacji z podróży. Musiałam to w sobie przepracować. Była to ważna lekcja odpuszczania, zdystansowania się i pobycia blisko przy sobie. Ten moment sprawił, że pozwalam sobie częściej w podróży być offline. Czasami nie oznacza to, że nic nie nagrywam, czy nie robię zdjęć. Robię, tyle że nie publikuję ich od razu.

Balans to decyzja

Tu i teraz w podróży istnieje, jeśli sobie na to pozwolisz.  To ty decydujesz, kiedy odkładasz telefon, a kiedy bierzesz go do ręki. Mimo że uwielbiam być online, mieć kontakt z moją społecznością i wrzucać treści, to potrzebuję również zaopiekować się swoją energią i czerpać z podróży. Są momenty, którymi chcę się dzielić, ale są również takie, które zostawiam tylko dla mnie.

Do tego wszystkie doszłam z czasem, bo początki budowania społeczności i moich kanałów były ciągłą pracą. I w podróży i podczas pobytów w Polsce. Zamierzając działać w Internecie długofalowo, wiedziałam, że postawienie pewnych granic jest niezbędne, by się nie wypalić, dbać o swoją kreatywność i poziom energii.

Jeśli macie jakieś pytania i sami próbujecie swoich sił jako twórcy, śmiało piszcie, wiecie, gdzie mnie znaleźć. A jeżeli lubicie łapać swoje momenty, z podróży i nie tylko, w kadrze, to zachęcam do wzięcia udziału w kultowym już konkursie fotograficznym Answear: CatchTHEmoment. Nagrody pieniężne mogą pomóc Wam w spełnieniu podróżniczego marzenia.

O autorce artykułu:

Patrycja Jaskot – znana w sieci jako Travelover. Miłośniczka podróży, która nie boi się żyć i sięgać po swoje marzenia. Dziś coach Kobiet, kiedyś przez wiele lat dziennikarka i reżyserka telewizyjna. Na co dzień wspiera Kobiety w rozwoju osobistym i duchowym. W pracy indywidualnej lub poprzez kursy i warsztaty, uczy ich miłości do siebie i życia w zgodzie ze swoją prawdą. Spełniła ostatnio swoje dwa wielkie marzenia: została mamą i zamieszkała w nowym domu, który uwielbia urządzać i wypełniać miłością.

 

Przeczytaj inne artykuły