Przeczytasz w 3 min 14 lut 2024

Martyna Zachorska: W obronie walentynek

tekst: Martyna Zachorska
Przeczytasz w 3 min

“Amerykańskie święto”? “Festiwal konsumpcji”? Jak to naprawdę jest z tymi walentynkami? Jakie są korzenie tego święta w Polsce i co mają z tym wspólnego harlequiny?

Historycy wciąż spierają się o pochodzenie Walentynek. Wiemy, że zwyczaj ten jest połączeniem elementów rzymskich (Luperkaliów, święta płodności ku czci Fauna) oraz chrześcijańskich (święty Walenty – jeden z trzech męczenników o tym imieniu. Który dokładnie – nie wiemy). Zaś w V w. n.e. Luperkalia, jako “pogańskie święto” zostały zakazane przez papieża Gelazjusza (Gelazego). Przechrzczono je na… Dzień Świętego Walentego.

Z miłością dzień ten zaczął być kojarzony około XIV wieku. Nie bez znaczenia był tu fakt, iż w średniowieczu uznawano luty za czas łączenia się ptaków w pary. Pierwszy literacki ślad miłosnych walentynek znajdziemy u Chaucera, w poemacie “Sejm ptasi” (Parliament of Foules) z 1375 roku. Chaucer pisał: “For this was sent on Seynt Valentyne’s day/Whan every foul cometh ther to choose his mate” (w wolnym tłumaczeniu: “Gdyż wysłano to w dzień Walentego/Gdy każdy ptak znajduje partnera swojego”). Wiadomo już, kogo należy obwiniać za wszechobecny “kicz” zalewający sklepy w lutym.

Szeroką popularność walentynki zdobyły w XVII wieku, a sto lat później rozpoczął się prawdziwy szał na pocztówki walentynkowe. Wyglądały niemalże identycznie jak te współczesne, przedstawiały amorki, serduszka i gruchające gołąbki. Następnie Amerykanie podlali angielski zwyczaj komercyjnym sosem i, jak to mieli w zwyczaju (zrobili tak m.in. z irlandzkim Halloween uznawanym dziś wręcz za “amerykańskie święto”), przez popkulturę rozprzestrzenili na cały świat.

A jak to było w kraju nad Wisłą? Obchodzenie walentynek w Polsce zapoczątkowała Nina Kowalewska-Motlik. dyrektorka wydawnictwa Harlequin. – Jednym z moich pomysłów było to, żeby wprowadzić do Polski walentynki, żeby w Polsce były one obchodzone tak, jak w całym świecie anglosaskim. Stwierdziłam, że to jest super pomysł na promocję wydawnictwa – mówiła w rozmowie z portalem NaTemat.

Było to na początku lat 90. Tak Kowalewska-Motlik wspomina to w rozmowie z Wysokimi Obcasami: – Poszłam do Niny Terentiew, wówczas szefowej Dwójki, z filmem “Łzy w deszczu” z Sharon Stone, żeby puściła to w takie fajne święto, w Polsce jeszcze nieznane – Dzień Świętego Walentego. A wyszedł z tego siedmiogodzinny blok programów. Wojciech Pijanowski zrobił teleturniej dla par, premier Jan Krzysztof Bielecki z żoną opowiadali o pierwszej randce, na Pałacu Kultury powiesiliśmy wielkie serce 12 na 12 metrów i kręciliśmy na tym tle wywiady na Marszałkowskiej. (…) A w programie był konkurs dla telewidzów, jak nazwać to święto. I przegłosowano nazwę walentynki – mówiła.

Dziś walentynki kojarzone są z kiczem, konsumpcją i heteronormatywnością, i mało kto zastanawia się nad ich pochodzeniem. Bezrefleksyjnie powielamy mit o tym, że jest to nowoczesny wymysł chcących zarobić na naturalnej ludzkiej potrzebie miłości Amerykanów. Może jakieś ziarno prawdy w tym jest, aczkolwiek ja jak zwykle zachęcam do odkrycia w sobie choć iskierki “kiczu” i zanurzenia się w różu, czerwieni i brokacie. Może na fali trendu Y2K dacie się ponieść razem ze mną?

Główna ilustracja: Joanna Żybul

Martyna Zachorska – Popularyzatorka nauki i literatury. Autorka książki „Żeńska końcówka języka”. Magistra filologii angielskiej, absolwentka Wydziału Anglistyki UAM. Tłumaczka pisemna i konferencyjna szkolona w Dyrekcji Generalnej ds. Tłumaczeń Komisji Europejskiej.

Obecnie doktorantka na kierunku językoznawstwo w Szkole Doktorskiej Nauk o Języku i Literaturze UAM.

Przeczytaj inne artykuły