Przeczytasz w 7 min 03 cze 2024

Alex Jaskółowska: Cena sukcesu

tekst: Alex Jaskółowska
Przeczytasz w 7 min

Siadłam do pisania tekstu. Napisałam pół strony, zadzwonił telefon. Przyszły trzy smsy i dziesięć powiadomień na Instagramie. Chciałam wyciszyć, ale akurat dziś nie mogę, bo jestem w trakcie innego projektu, który koordynuję i muszę trzymać rękę na pulsie.

Próbuję pisać dalej, jakoś skleciłam kolejne pół strony, ale przerwał mi kurier, który przyniósł paczkę i potrzebował podpisu. Jak na złość akurat dziś sąsiad zaczął remont mieszkania i wierci mi nad głową. Przypomniałam sobie, że muszę wyjąć mięso z zamrażalnika na obiad i dokupić papierowe ręczniki. Znowu ktoś się dobija połączeniami, nie rozumiejąc, że skoro raz nie odbieram, to znaczy, że nie mogę rozmawiać i 13 połączeń z rzędu tego nie zmieni. Rozbolała mnie głowa. Szlag mnie trafił. A to dopiero południe…

Niefortunny zbieg okoliczności i złego timingu? Nie, najzwyklejszy dzień pracy współczesnego człowieka mieszkającego w mieście.

Nasze mózgi są bardziej zajęte niż kiedykolwiek wcześniej. Jesteśmy bombardowani faktami, pseudofaktami, bełkotem i plotkami, które udają informacje. Próba rozróżnienia, co jest warte uwagi, a co można zignorować, jest wyczerpująca. Jednocześnie robimy więcej niż kiedykolwiek. Trzydzieści lat temu agenci turystyczni rezerwowali nasze bilety lotnicze i kolejowe, sprzedawcy pomagali nam znaleźć to, czego szukaliśmy w sklepach, a zawodowe sekretarki pomagały zajętym osobom w korespondencji. Teraz większość tych rzeczy robimy sami. Wykonujemy prace dziesięciu różnych osób, starając się jednocześnie nadążać za naszym życiem, dziećmi i rodzicami, przyjaciółmi, karierą, hobby i byciem na bieżąco ze światem wokół.

Nasze smartfony stały się urządzeniami wielofunkcyjnymi, przypominającymi szwajcarski scyzoryk, które zawierają słownik, kalkulator, przeglądarkę internetową, email, kalendarz, dyktafon, prognozę pogody, GPS, przeróżne aplikacje społecznościowe i latarkę. Są potężniejsze i robią więcej rzeczy niż najbardziej zaawansowany komputer w siedzibie IBM 30 lat temu. Używamy ich cały czas, jako części XXI-wiecznej manii, aby upychać wszystko, co robimy, w każdą wolną chwilę. Piszemy smsy, przechodząc przez ulicę, sprawdzamy maile, stojąc w kolejce, a podczas lunchu z przyjaciółmi ukradkiem sprawdzamy, co robią nasi inni znajomi. Przy kuchennym blacie robimy listy zakupów na smartfonach, jednocześnie słuchając pouczającego podcastu o miejskim pszczelarstwie. Musi się dziać, musi być efektywnie, żadna minuta nie może zostać zmarnowana.

Multitasking to diaboliczna iluzja

Ale jest w tym wszystkim haczyk. Chociaż wydaje nam się, że robimy kilka rzeczy naraz, czyli multitaskingujemy, to jest to potężna i diaboliczna iluzja. Earl Miller, neurobiolog z MIT i jeden z ekspertów w dziedzinie podzielnej uwagi, twierdzi, że nasze mózgi “nie są dobrze przystosowane do multitaskingu. Kiedy ludzie myślą, że wykonują wiele zadań jednocześnie, w rzeczywistości po prostu szybko przełączają się z jednego zadania na drugie. I za każdym razem, gdy to robią, ponoszą “koszt poznawczy.” Więc tak naprawdę nie utrzymujemy wielu piłeczek w powietrzu jak wprawny żongler. Jesteśmy bardziej jak kiepski amator kręcący talerzami, nerwowo przełączający się z jednego zadania na drugie, ignorując to, które nie jest bezpośrednio przed nami, ale martwiąc się, że inne zaraz spadnie. Nawet jeśli wydaje nam się, że robimy wiele rzeczy naraz, paradoksalnie multitasking sprawia, że jesteśmy mniej efektywni.

Multitasking zwiększa produkcję hormonu stresu – kortyzolu, jak również hormonu walki lub ucieczki – adrenaliny, co może nadmiernie pobudzać mózg i powodować zamglenie umysłu lub chaotyczne myślenie. Multitasking tworzy pętlę uzależnienia od dopaminy, skutecznie nagradzając mózg za utratę skupienia i ciągłe poszukiwanie zewnętrznej stymulacji. Na domiar złego, kora przedczołowa ma skłonność do nowości, co oznacza, że jej uwaga może być łatwo skupiana przez coś nowego – przysłowiowe błyszczące obiekty. Ironia dla tych z nas, którzy próbują skupić się wśród konkurujących aktywności, jest oczywista – ten sam obszar mózgu, na którym musimy polegać, aby utrzymać uwagę na zadaniu, jest łatwo rozpraszany przez kolejne dochodzące rzeczy do zrobienia.

Odbieramy telefon, szukamy czegoś w internecie, sprawdzamy email, wysyłamy smsa, a każda z tych czynności uruchamia centra poszukiwania nowości i nagród w mózgu, powodując wybuch endogennych opioidów (nic dziwnego, że czujemy się tak dobrze!). Wszystko to na niekorzyść utrzymania uwagi na jednym zadaniu. To ostatecznie staje się pustą kalorią dla mózgu. Zamiast zbierać wielkie nagrody wynikające z długotrwałego skupionego wysiłku, zbieramy puste nagrody z realizacji tysiąca małych zadań.

“Przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać, jestem na spotkaniu”

W dawnych czasach, jeśli telefon dzwonił, a jego właściciel był zajęty, to po prostu nie odbierał. Gdy wszystkie telefony były przewodowe, nie było oczekiwania, że inni będą dostępni w każdym momencie. Można było wyjść na spacer lub być w drodze, więc jeśli ktoś nie mógł się do kogoś dodzwonić, było to uznawane za normalne. W dobie telefonów komórkowych, pojawiło się domniemanie, że powinniśmy być w stanie kogoś dosięgnąć, kiedy to dla nas wygodne, bez względu na to, czy jest to wygodne dla danej osoby („Czemu nie odbierasz komórki?! Dzwoniłem 10 razy!” – zapewne znacie to z autopsji). To oczekiwanie jest tak głęboko zakorzenione, że ludzie na spotkaniach rutynowo odbierają telefony komórkowe, mówiąc: “przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać, jestem na spotkaniu”. Jeszcze dekadę lub dwie temu ci sami ludzie nie odebraliby telefonu stacjonarnego na swoim biurku podczas spotkania, bo tak różne były oczekiwania dotyczące dostępności.

Sama możliwość multitaskingu jest szkodliwa dla wydajności poznawczej. Glenn Wilson, profesor psychologii w Gresham College w Londynie, nazywa to infomanią. Jego badania wykazały, że bycie w sytuacji, w której próbujesz skupić się na zadaniu, a nieprzeczytany mail miga w skrzynce odbiorczej, może obniżyć efektywne IQ o 10 punktów. I chociaż ludzie przypisują wiele korzyści marihuanie, w tym zwiększoną kreatywność, zmniejszenie bólu i stresu, dobrze udokumentowane jest, że jej główny składnik – kannabinol aktywuje dedykowane receptory kannabinolu w mózgu i głęboko zakłóca pamięć oraz zdolność koncentracji na kilku rzeczach naraz. Wilson pokazał, że straty poznawcze z multitaskingu są jeszcze większe niż straty poznawcze z palenia marihuany.

Russ Poldrack, neurobiolog ze Stanfordu, odkrył, że nauka informacji podczas multitaskingu powoduje, że nowe informacje trafiają do niewłaściwej części mózgu. Jeśli uczniowie uczą się i oglądają telewizję jednocześnie, informacje z ich pracy szkolnej trafiają do prążkowia – obszaru wyspecjalizowanego w przechowywaniu nowych procedur i umiejętności, a nie faktów i pomysłów. Bez rozproszenia uwagi przez telewizję informacje trafiają do hipokampa, gdzie są organizowane i kategoryzowane na różne sposoby, co ułatwia ich odzyskiwanie. Earl Miller z MIT dodaje: “Ludzie nie radzą sobie dobrze z multitaskingiem, a kiedy mówią, że tak, to się oszukują”. Okazuje się, że mózg jest bardzo dobry w tym oszukiwaniu.

Sprawdzanie maila, Instagrama czy Twittera to uzależnienie neuronowe

Na dodatek, multitasking wymaga podejmowania wielu decyzji: Odpowiadam na ten sms-a czy go ignoruję? Jak na to odpowiem? Jak zaklasyfikuję ten e-mail? Czy kontynuuję to, nad czym teraz pracuję, czy robię przerwę? Okazuje się, że podejmowanie decyzji jest również bardzo trudne dla zasobów neuronowych i że małe decyzje pochłaniają tyle energii co duże. Jedną z pierwszych rzeczy, które tracimy, jest kontrola impulsów. To szybko prowadzi do stanu wyczerpania, w którym po podjęciu wielu nieistotnych decyzji możemy skończyć podejmując naprawdę złe decyzje w sprawie czegoś ważnego.

W słynnym eksperymencie neurobiolodzy Peter Milner i James Olds umieścili małą elektrodę w mózgach szczurów – w małej strukturze układu limbicznego zwanej jądrem accumbens. Ta struktura reguluje produkcję dopaminy i jest miejscem, które “rozświetla się”, gdy hazardziści wygrywają zakład, narkomani biorą kokainę lub ludzie mają orgazmy. Olds i Milner nazwali to centrum przyjemności. Dźwignia w klatce pozwalała szczurom wysyłać mały sygnał elektryczny bezpośrednio do ich jądra accumbens. Myślisz, że im się to podobało? Bardzo im się podobało! Tak bardzo, że nie robiły nic innego. Zapominały o jedzeniu i spaniu. Mimo że były głodne, ignorowały smaczne jedzenie, jeśli tylko miały możliwość naciśnięcia tej małej chromowanej dźwigni. Szczury po prostu naciskały dźwignię raz za razem, aż umarły z głodu i wyczerpania.

Myślicie, że ludzie są inni? 30-letni mężczyzna zmarł w Guangzhou (Chiny) po graniu w gry wideo bez przerwy przez trzy dni. Inny mężczyzna zmarł w Daegu (Korea) po graniu w gry wideo prawie bez przerwy przez 50 godzin. Przestał dopiero, gdy dostał zawału serca.

Za każdym razem, gdy wysyłamy e-mail w ten czy inny sposób, mamy poczucie osiągnięcia, a nasz mózg dostaje dawkę hormonów nagrody mówiących nam, że coś osiągnęliśmy. Za każdym razem, gdy sprawdzamy Twittera lub aktualizację na Instagramie, napotykamy coś nowego i czujemy się bardziej społecznie połączeni (w pewien dziwny, bezosobowy cybernetyczny sposób) i dostajemy kolejną dawkę hormonów nagrody. Nie miejmy zatem złudzeń: sprawdzanie maila, Instagrama i Twittera to uzależnienie neuronowe.

Przebodźcowanie to nowa codzienność i cena za sukces?

Niestety, w globalnej skali naszej rzeczywistości nic obecnie nie zmienia faktu, że przebodźcowanie to nie jakiś chwilowy chichot losu. To po prostu nasza nowa rzeczywistość i czy nam się to podoba, czy nie, jeśli chcemy się rozwijać, pracować, być w kontakcie, czy mieć jakąkolwiek karierę – musimy nadążać. Artykuł sam się nie napisze, na wiadomości w końcu trzeba będzie odpowiedzieć, a kurier będzie próbował dostarczyć nam paczkę w godzinach naszej pracy.

Można zatem uznać, że przebodźcowanie jest ceną za sukces, ale i codzienne funkcjonowanie w XXI wieku. Mam poczucie, że walka z nim to kolejny bodziec, który trzeba upchnąć w codziennej rozpisce dnia. Tymczasem ja zamiast walczyć, staram się łagodzić skutki. Obecnie moim sposobem jest codzienny spacer po parku i gapienie się na małe łabędzie, które dopiero co się wykluły.

Czy jest to idealne rozwiązanie? Nie, ale bardzo mi pomaga, a to już jest jakiś sukces.

Główna ilustracja: Joanna Żybul

Alex Jaskółowska – podróżniczka, blogerka, autorka książek. Odwiedziła ponad 100 krajów na 6 kontynentach. Z wykształcenia jest psychologiem społecznym. Studiowała i pracowała naukowo m.in. w Korei Południowej, Japonii, Australii, Stanach Zjednoczonych i Włoszech.

Wierzy w to, że podróżowanie jest jednym z najlepszych sposobów, żeby poznać siebie i innych ludzi, a także nauczyć się, że istnieje więcej niż jeden model na życie.

Przeczytaj więcej tekstów Alex Jaskółowskiej na blogu Travel nad Keep Fit.

Przeczytaj inne artykuły