Przeczytasz w 3 min 16 kwi 2024

Martyna Zachorska: Przepis na dobre życie

tekst: Martyna Zachorska
Przeczytasz w 3 min

Miałam napisać coś o slow life. Nie jest to łatwe, bowiem jestem osobą, której do slow life daleko tak jak stąd do Nowej Zelandii. Serio, nie cierpię tego konceptu ani wszelkich aktywności, które się z nim wiążą.

Chodzenie po lesie nie jest dla mnie, zaszywanie się w wiejskiej chatce na agroturystyce totalnie mnie odstręcza. W ogóle mnie to nie relaksuje, a wręcz przeciwnie – po pół godziny chcę jak najszybciej wracać do hałaśliwego miasta i jego odgłosów. Relaksuję się i odpoczywam w galerii handlowej, bo mój mózg potrzebuje jak największej liczby bodźców. Im mniej bodźców, tym gorzej się czuję.

Wiecie, jestem osobą, która musi mieć wszystkiego DUŻO. Również w kwestii ubioru, co pewnie wiecie, jeśli mnie kojarzycie z internetu. Minimalizm to w modzie ostatnie, co przyjęłabym z otwartymi ramionami. Wolałabym włożyć na siebie worek na ziemniaki niż kreację w stylu „quiet luxury”. U mnie wszystko jest „loud”, dudniące, kakofoniczne, dające po uszach jak na „wiejskiej” dyskotece. Kicz, camp, przesada – to cała ja.

Chyba się urodziłam nie pod tą szerokością geograficzną, bo w naszym kraju bardziej niż wschodnia logomania doceniana jest skandynawska prostota. A jednak nosząc się w sposób „tandetny”, przełamuję stereotypy. Jakie? A na przykład wciąż pokutujące w naszym społeczeństwie myślenie o tym, że blondynka w różu, cekinach, złocie i monogramach musi być „pustą lalą”, która nie ma nic do powiedzenia, a na pewno nie na tematy okołoliterackie. A ja sobie chodzę ubrana tak, jak chcę. Mam wizję i konsekwentnie je realizuję.

Sytuacja wymaga ode mnie bardziej konserwatywnego stroju? Jak najbardziej do zrobienia, ale podkręćmy to dodatkami! Ostatnio kompletuję outfit na zbliżającą się konferencję, na której wystąpi też m.in. była pierwsza dama USA Michelle Obama, była premierka Finlandii Sanna Marin, liczni ministrowie, prezesi największych firm i profesorowie takich uczelni jak Cambridge czy Uniwersytet Harvarda.  Rzecz jasna, nie odstrzelę się jak na festiwal disco polo ani zjazd urodzinowy plotkarskiego portalu, ale pewne elementy nawiążą do „loud luxury”.

Zamówiłam przepiękny garnitur ukraińskiej marki, niby czarna klasyka, ale marynarka ma w pasie baskinkę, która całości nadaje nietypową formę. Torebka? Chyba chanelka, ale jeszcze nie zdecydowałam. No i najważniejsze  – biżuteria. Kolczyki to wszechobecne ostatnio złote „dmuchane” łezki, ale zegarek będzie specjalny i wyjątkowy. Jest jeden element biżuterii na świecie, który oddaje mój charakter tak, jak żaden inny – to Rolex Daytona Rainbow. Niby klasyk, ale z bezelem (nie wiem, czy ten element ma polską nazwę) wysadzanym kamieniami szlachetnymi w kolorach tęczy. Taki zegarek odmieni każdą stylizację i nada raperskiego sznytu najbardziej konserwatywnemu garniturowi. Czyli to, co lubię – z jednej strony kicz, z drugiej elegancja.

W zależności od tego, z której strony się ustawisz, zobaczysz coś innego. Kontekst i perspektywa warunkuje interpretację. Tak sobie myślę jednak, że to wszystko ma pewien związek ze slow life. Bo o co w końcu chodzi w tej filozofii? O wyjście z pędzącego pociągu i życie na własnych zasadach. A ja z „intelektualistycznego” pociągu zdążyłam wysiąść dawno temu (być może nigdy do niego nie weszłam), jadę sobie obok niego w swoim tempie i z Cardi B na cały regulator. To dla mnie olbrzymi luksus, móc uczestniczyć w festiwalach literackich czy życiu akademickim bez konieczności poddania się „formowaniu” według stereotypów (hippisowski minimalistyczny styl, odcinanie się od popkultury, słuchanie alternatywnej muzyki).

To może jednak znam przepis na dobre życie? Niekoniecznie “slow”, ale z pewnością “good”.

Główna ilustracja: Joanna Żybul

Martyna Zachorska – Popularyzatorka nauki i literatury. Autorka książki „Żeńska końcówka języka”. Magistra filologii angielskiej, absolwentka Wydziału Anglistyki UAM. Tłumaczka pisemna i konferencyjna szkolona w Dyrekcji Generalnej ds. Tłumaczeń Komisji Europejskiej.

Obecnie doktorantka na kierunku językoznawstwo w Szkole Doktorskiej Nauk o Języku i Literaturze UAM.

Przeczytaj inne artykuły