Przeczytasz w 8 min 14 mar 2022

Sasha Sidorenko: “Niczego się nie wstydzę”

tekst: Justyna M.
Przeczytasz w 8 min

Choć wielokrotnie słyszała, że boks nie jest sportem dla dziewczyn, nie poddawała się, lecz konsekwetnie walczyła o spełnienie swoich marzeń. Rozmawiamy z Sashą Sidorenko – zawodową pięściarką, bohaterką kolekcji NO SHAME. NO FEAR., która dosłownie i metaforycznie udowadnia, czym jest kobieca siła.

Sasha Sidorenko – mistrzowskie wsparcie kolekcji answear.LAB

Najnowsza kolekcja answear.LAB NO SHAME. NO FEAR. ma swoją bohaterkę, która dziś jest symbolem odwagi, kobiecej siły, bezkompromisowości, ale również nadziei. To Aleksandra „Sasha” Sidorenko, polsko-ukraińska pięściarka zawodowa, która może być prawdziwą inspiracją. Karierę sportową rozpoczęła w wieku 12 lat. Długo szukała odpowiedniej dyscypliny sportowej, zastanawiała się nad siatkówką, jednak zafascynowana filmami z Bruce Lee wybrała karate.  Mając 14 lat zainteresowała się kick boxingiem, w którym zdobyła Puchar Świata. Później przerzuciła się na boks i tutaj osiągnęła sporo. Była 7 razy mistrzynią Ukrainy w boksie. Pięciokrotnie występowała na mistrzostwach Europy i czterokrotnie na mistrzostwach świata. Reprezentowała Ukrainę i Kazachstan. W 2014 roku przeprowadziła się do Polski i przyjęła polskie obywatelstwo – od tej pory walczy w biało-czerwonych barwach. W 2017 r. zdobyła pas Mistrzyni Europy w boksie. 

Sasha Sidorenko – fighterka codzienności

Sasha nie boi się robić tego, czego pragnie, odważnie stawia czoła rzeczywistości i udowadnia, że zawsze warto podążać za marzeniami. Zapytaliśmy ją o jej drogę do sukcesu, życie bez wstydu i dalsze plany. 

Jak to jest być kobietą w tak „męskim” sporcie, za jaki uważany jest boks? 

Zaczęłam trenować Kick-Boxing mając 14 lat, po dwóch latach i zdobyciu Pucharu Świata przerzuciłam  się na boks, więc najpierw byłam dziewczynką, a później już kobietą w męskim sporcie:). Szczerze mówiąc, to się do tego przyzwyczaiłam. Trenowałam z chłopakami i sparowałam z nimi, bo w klubie nie było innych dziewczyn. Podczas walki treningowej mieli obawy, żeby uderzyć dziewczynę, ale kiedy dostawali celne ciosy, obawy się szybko rozwiewały:) Bardzo lubię to, że w ringu jest naprawdę równość. Liczy się talent, szybkość, poziom wyszkolenia i bardziej waga niż płeć.  Przygotowując się do ostatniej walki też miałem więcej sparing partnerów niż partnerek. W moim klubie wszyscy są przyzwyczajeni do dziewczyn, niestety, w innych faktycznie czasem jeszcze spotykam facetów, którzy muszą to sobie jeszcze przerobić w głowach, że dziewczyna boksuje, ale to jest problem po ich stronie – nie po mojej.

Zawsze powtarzam, że nie ma kobiecego i męskiego boksu. Jest dobry i słaby boks i obie płcie robią jeden i drugi.

Rozpoczynając swoją karierę, a potem zdobywając kolejne tytuły musiałaś stawić czoła stereotypom, przekonać innych, że płeć nie może być przeciwskazaniem do tego, by spełniać swoje pasje i robić to, co się kocha. Jak sobie radziłaś z ośmieszaniem, trywializowaniem, zamykaniem w tych szkodliwych ramach?

Moja historia jest taka, że kiedy przyszłam po raz pierwszy na trening bokserski – trener powiedział, że nie będzie mnie szkolił i podpowiadał co mam robić. Mogłam przychodzić, ale uczyć się tylko przez podglądanie. Słowa dotrzymał, tak było przez 4 lata. W któryś piątek w naszym klubie na sparingach pojawił się trener kadry narodowej, który prowadził na olimpiadę braci Kliczko  i on podpowiedział mi z narożnika jakąś akcje. Ja to wykonałam w walce  z dobrym skutkiem i tak kilka razy. I trener Loiwski zaczął trenować tylko mnie, rezygnując z chłopaków. Razem zdobyliśmy 7 razy Mistrzostwo Ukrainy. Musiałam sobie wywalczyć w przenośni i dosłownie poważne traktowanie w tym sporcie.

Sport to walka, słodki smak zwycięstwa, ale i gorycz porażki. W Dzierżoniowie, niejednogłośnym werdyktem sędziów, nie udało Ci się zdobyć pasa Mistrzyni Europy, ale rozumiem, że nie poddajesz się i będziesz nadal dążyć do celu?

Tak jasne, wynik sędziowski tej walki zaskoczył mnie, ale i wielu sędziów i dziennikarzy będących na tej gali. Nic z tym nie zrobię, mogę tylko powiedzieć, że zrozumiałam, że trzeba walczyć tak, żeby nie dawać sędziom możliwości przeważania o wyniku. Oczywiście, idziemy dalej:)

Wojna w Ukrainie dotyka Cię szczególnie z racji Twojego pochodzenia, wspominałaś też o tym w wywiadach przed walką. Jak się czujesz? Jak radziłaś sobie psychicznie, kiedy z jednej strony przygotowywałaś się do walki na ringu, a z drugiej musiałaś stawić czoła tragicznym informacjom docierającym z Twojej ojczyzny?

To było naprawdę trudne. Wojna wybuchła 9 dni przed moją walką. Przez ten  czas nie dało się obronić przed łzami ze smutku, strachu, złości i ze wzruszenia z wyjątkowo bohaterskiej obrony żołnierzy ukraińskich. Serce też ściskało się z powodu ogromnej fali pomocy polskiego społeczeństwa. W Winnicy została moja siostra i ukrywała się  z dziećmi w piwnicy. Dla mnie to niewyobrażalne. Na treningach nie mogłam się skoncentrować. Robiłam automatycznie zadanie, a w boksie się tak nie da pracować. To bardzo trudny taktycznie i technicznie sport. Trzeba być skoncentrowanym na 100% i  szybko reagować, a ja byłam „rozwalona”

2 dni przed walką mój Jacek zabierał mi telefon, kiedy widział, że czytam wiadomości z frontu. Chciał mnie odłączyć psychicznie od tych emocji. Częściowo mu się udało. W ringu, przed walką, po raz pierwszy w mojej karierze zagrano hymn ukraiński. Mam obywatelstwo polskie od 8 lat i zawsze grano polski, ale w tej sytuacji mój promotor Mariusz Grabowski chciał oddać cześć walczącym i myślę, że wesprzeć mnie. A zadziałało to tak, że musiałam mocno się skoncentrować, by nie popłynęły łzy. To by mi przeszkodziło dobrze zawalczyć.

Jakie masz plany, marzenia na przyszłość? Co zamierzasz robić na “sportowej emeryturze”?

Mamy Klub Bokserski w Łomiankach, który świetnie się rozwija. Trenują u nas ludzie w każdym wieku: od pięcioletnich  dzieci do sześćdziesięcioroparolatków. I to, co mnie bardzo cieszy, prawie połowę ekipy stanowią kobiety. Chcę odczarowywać boks ze stereotypowych opinii, że to agresywne okładanie się pięściami i jeszcze, że “dziewczynom to nie wypada”. Tak mogą mówić tylko ci, którzy nie byli na żadnym treningu bokserskim. Dużą przyjemność sprawia mi, kiedy ludzie odkrywają dla siebie boks i zakochują się w nim. To wyjątkowa dyscyplina, która daje ogromną siłę psychiczną, wzrost pewność siebie i wewnętrznego spokoju zarazem. Chce, żeby jak najwięcej kobiet to poczuło. Będziemy rozwijać naszą markę i podejście do tego sportu. Planuje niedługo zrobić warsztaty dla kobiet i chcemy otworzyć drugi klub, bo w obecnym już się nie mieścimy.

W wywiadach wielokrotnie podkreślałaś, że rodzina zawsze Cię dopingowała. Czy gdyby nie ich wsparcie, nie byłabyś tu, gdzie teraz jesteś – z mnóstwem sukcesów na koncie, własnym klubem bokserskim, świetnie rozwijającą się karierą sportową?

Tak, to pewne. Mój Tata zawsze przychodził na moje treningi, jeszcze zanim zaczęłam odnosić pierwsze sukcesy. Dawał mi oparcie i pocieszał, kiedy się nie udawało. Mama jest też wyjątkową osobą, bo wieku 15 lat zaczęła skakać ze spadochronem (w latach 70. na Ukrainie nie było to takie łatwe i bezpieczne). To jej ogromna zasługa, że kiedy zdecydowałam się uprawiać sztuki walki, nie wydarła się na mnie w stylu: „co ci przyszło do głowy, bierz się za naukę” albo jeszcze gorzej „za gotowanie”. Ona mnie wsparła w tej decyzji i wspiera ciągle. Pewnie pamięta, jak musiała walczyć ze swoimi rodzicami o spadochroniarstwo:) Teraz, kiedy rodzice są na co dzień dalej, ogromne wsparcie dostaję od męża, jego rodziny i moich przyjaciół.

A skoro o rodzinie mowa… Jesteś także mamą – jak łączysz wymagające treningi z opieką nad synkiem? 

Najprostsza odpowiedź: jak mogę :) Kiedy urodził się Kola, brałam go z nianią na treningi. Czasem karmiłam piersią w trakcie przerw. Pamiętam, jak wkurzył mnie jakiś trener w klubie, w którym trenowałam gościnnie, bo narzekał że kręci się tu jakaś „baba z moim synkiem”, to mu powiedziałam, że ta baba jest mistrzynią świata w siłowaniu na rękę, więc niech się zamknie i traktuje ją z szacunkiem, on to łyknął i zadziałało:) Teraz Kola chodzi do przedszkola, a kiedy idę na wieczorne treningi, zostaje z tatą, więc mogę się skoncentrować na boksie.

Życie bez wstydu – co dla Ciebie oznacza to stwierdzenie? Czego się nie wstydzisz, a wręcz przeciwnie, z czego jesteś dumna? 

Powiem szczerze że niczego się nie wstydzę! Na pewno nie tego, co robię albo kim jestem. Spotykałam się z wieloma stereotypami: i dotyczącymi kobiet w boksie, i pochodzenia ukraińskiego kojarzonego z tanią siłą roboczą. Ale one naprawdę mnie nie dotykały, bo ja się nigdy nie czułam bohaterką tych opinii. Bardzo się cieszę, że przez ostatnie dni „bycie Ukraińcem” nabrało innego, nowego znaczenia. To dzięki niebywałej, bohaterskiej postawie obrońców wolności Ukrainy. Mężczyźni w kraju i 80 tys. chłopaków, którzy pracowali na zachodzie, wróciło do kraju walczyć z najeźdźcą. Listy ochotników do obrony terytorialnej są zamknięte, jest więcej chętnych niż miejsc. Zatrzymali i rozbijają jedną z „groźniejszych” armii świata, tak naprawdę pokazując jej prawdziwe oblicze. Myślę,  że teraz bycie Ukraińcem w potocznej opinii, znaczy bycie naprawdę odważnym i honorowym człowiekiem. Z tego jestem dumna.

Dlaczego zdecydowałaś się na współpracę z answear.LAB?

Answear i wielu ludzi, którzy tam pracują, Aga Korsak autorka kolekcji i Joasia Kosman kierownik marketingu też wychodzą poza zwykłe działania. Dziewczyny chcą coś ważnego powiedzieć i przekazać klientkom. Wszyscy korzystamy z zasięgów internetowych, ale nie wszyscy mamy konkretny przekaz i chęć zmiany złych rzeczy. Answear ma! Kolekcja NO SHAME. NO FEAR. bardzo mi pasowała. Mówi o wspieraniu się nawzajem w kręgu kobiet, podawaniu ręki, prawdziwym współpracowaniu. Teraz, po tym jak wybuchł konflikt w Ukrainie, te pozytywne relacje rozniosły się na współpracę między Polakami i Ukraińcami.

Jako twarz kolekcji NO SHAME. NO FEAR. pojawiłaś się w sesji wizerunkowej. Czy było to dla Ciebie nowe doświadczenie? Jak się czułaś przed obiektywem, wcielając się w rolę modelki? 

Autorem zdjęć i filmu wizerunkowego do tej kampanii jest mój mąż Jacek Piątek, jeden z bardziej utalentowanych fotografów w Polsce. Robimy co jakiś czas sesje na moje potrzeby wizerunkowe, więc nie był to pierwszy raz, kiedy pozowałam. Z Jackiem jest mi o wiele łatwiej pracować niż z innymi fotografami, ale powiem otwarcie, że o wiele lepiej czuję się na ringu niż przed obiektywem.

Przeczytaj inne artykuły