Przeczytasz w 6 min 20 gru 2023

Lidia Popiel: Wstydu mamy w głowach aż zanadto

tekst: Sara
Przeczytasz w 6 min

– Wiek nie określa tego, jak mam wyglądać, ubierać się i zachowywać. Dotyczy to także wielu innych wyborów. Chcę być sobą niezależnie od tego, ile mam lat i się tego nie wstydzić – mówi Lidia Popiel, fotografka i modelka.

Sara Przepióra: Od lat pracujesz jako fotografka. Niedawno wzięłaś udział w sesji wizerunkowej do limitowanej kolekcji No Shame od Answear.LAB jako modelka. Lubisz wracać przed aparat?

Lidia Popiel: Uwielbiam. Czuję, że to rozwija mnie i jako fotografkę, i pozwala spojrzeć na siebie innym okiem. Praca modelki wróciła do mnie jak bumerang w dojrzałym życiu i cieszy mnie jak nigdy dotąd. Zwłaszcza gdy mogę pracować przy tak ważnych projektach jak No Shame.

Jesteś podekscytowana modelingiem bardziej niż na początku kariery?

Oczywiście, tym bardziej że inne wrażenia odnosiłam, pracując w modelingu, gdy miałam 20 lat. Teraz rozumiem więcej rzeczy, wiem, jak działają pewne mechanizmy w branży i potrafię się w nich odnaleźć, nie tracąc przy tym tożsamości.

Jako początkująca modelka byłam bardziej zestresowana, nieświadoma tego, co się dzieje wokół, niepewna siebie oraz bardziej onieśmielona. Zaczynałam dopiero poszukiwania własnej, życiowej drogi. Zadanie utrudniał brak szkół czy kursów dla modelek. Żeby dowiedzieć się, jak zachowywać się przed aparatem, pozować czy chodzić na pokazach, trzeba było uczyć się na błędach lub dowiadywać się od osób bardziej doświadczonych.

Opowiesz, jak wyglądała wtedy praca modelki?

Dawniej polska branża modowa była słabo rozwinięta i lekceważona. Zaledwie dwa polskie magazyny zajmowały się tematem. Sam rynek pracy w tym sektorze był ograniczony. Trzeba było się natrudzić, żeby zostać modelką i utrzymać się w zawodzie. Najczęściej same przygotowywałyśmy się do pokazów. Musiałyśmy mieć własne dodatki – rajstopy, paski czy buty. Same również robiłyśmy sobie makijaż i włosy.

Branża modowa przeszła w Polsce ogromną metamorfozę. Rynek się niesamowicie rozrósł i dogonił ten zachodni. Wiele naszych ekip produkcyjnych, fotografów, stylistów i makijażystów robi karierę za granicą. Nie wspominając już o modelkach. Nasze polskie twarze są rozchwytywane przez wybitnych projektantów i najlepsze magazyny modowe.

Wspominałaś, że chętnie pracujesz przy projektach modowych, które nie tylko dyktują trendy, ale też mówią o rzeczach istotnych dla odbiorców. Dlatego właśnie dołączyłaś do projektu No Shame?

Uważam, że świat mody dotyczy każdego z nas. W końcu wyrażamy poglądy również poprzez ubrania. Poruszanie istotnych społecznie tematów, przez marki uczestniczące w tworzeniu tego świata, jest więc bardzo ważne, bo w ten sposób firmy biorą udział w kształtowaniu społecznych postaw. Answear.LAB jest właśnie taką marką. Kiedy usłyszałam o kolekcji No Shame i idei, która za nią stoi, wiedziałam, że chcę stać się częścią projektu.

W No Shame podkreślamy różnorodność, prawo do wyrażania siebie poprzez modę, ale też mówimy zjawisku zawstydzania, z którym zmaga się wiele z kobiet. Nasz wygląd i życiowe wybory wciąż są wystawiane na ocenę społeczną.

Shaming to okrutne narzędzie. Niestety, w schematy oceniania innych wpadamy już w bardzo młodym wieku. Nawet jeśli nie wyciągniemy tych zachowań z rodzinnego domu, społeczeństwo szlifuje nas na osoby, które są zbyt krytyczne wobec innych. Jeśli nie jesteśmy autorefleksyjni, nie zadajemy sobie pytań dotyczących sposobu, w jaki postępujemy, to nie wiemy, że robimy coś, co może sprawić innym przykrość, ograniczać lub obniżać ich samoocenę.

Powinniśmy się nauczyć rozmawiać ze sobą i z innymi.

Może się to wydawać trudne, ale warto podejmować próby porozumienia z drugą osobą, nawet jeśli stara się nas zawstydzić. Nie odwracajmy się od siebie w złości i niezrozumieniu. Rozmowy poszerzają nasze horyzonty, pozwalają nam zrozumieć stanowisko drugiego człowieka i poznać inne światopoglądy. Zastanówmy się, co naprawi problem, a nie go pogłębi.

Świat mody akceptuje według ciebie tę różnorodność i staje się coraz bardziej inkluzywny?

Ludzie pracujący w branży modowej od zawsze byli wolnymi ptakami, akceptującymi inność osób. Z jednej strony widzę, że tej tolerancji na odmienność jest coraz więcej. Z drugiej jednak stwierdzam, że wciąż funkcjonuje bardzo restrykcyjny nurt trzymający się kurczowo określonego kanonu urody, próbując przekonać odbiorców, że istnieje tylko jeden ideał piękna, czyli ładna, proporcjonalna, szczupła osoba. Pamiętajmy, że ten ideał również został przez kogoś wymyślony i nie jest przypisany nam na zawsze. Pokazywanie w kanałach informacyjnych osób o szczególnym charakterze podkreśla fakt, że każdy jest inny i ma prawo do swojego miejsca i widoczności. Nie musi być “poprawiony”, zrównany do wymyślonego wzoru.

Czyli zgadzasz się z tym, że piękno jest pojęciem względnym?

Dla mnie piękno jest charakterystyczne. Ze śladami tego, co je stworzyło. Z niedoskonałościami i fakturami. Piękno jest w tajemnicy. Przymiotnik “ładny” kojarzy mi się z przeciętnością i nie zapada w pamięć. Obok piękna trudno przejść obojętnie. Wydaje mi się, że moda otworzyła się szerzej na coś więcej niż tylko ładne obrazki. W branży działa coraz więcej modelek plus size, które udowadniają, że kobiety w większych rozmiarach mogą zawojować świat mody. Poza tym pokazywanie mody na osobach o różnych sylwetkach i oryginalnym charakterze jest bezcenne. Daje nie tylko wolność wyboru, ale pokazuje szerszą perspektywę na to, co dzieje się w modzie.

I pomaga nam w procesie samoakceptacji.

Zdecydowanie! Poczucie przynależności do świata mody jest niezwykle ważne. Zwłaszcza dla młodych osób, które wciąż poszukują i wciąż się dookreślają.

A ty akceptujesz się w pełni?

Kompletne pozbawienie się krytycznej samooceny i patrzenie na siebie tylko w pozytywny sposób nie jest dobre. Konstruktywna krytyka jest nam potrzebna do rozwoju. Lubię siebie taką, jaka jestem, ale to nie znaczy, że nie mam kompleksów. Nigdy nie pozwoliłam jednak na to, żeby zdominowały moje życie. Podobnie traktuję opinię innych o swoim wyglądzie. Nie pozwalam im się we mnie zakorzeniać.

W jednym z wywiadów powiedziałaś: Czasem słyszę, że albo włosy za długie, albo szminka za czerwona, że w pewnym wieku coś tam trzeba. Ale niestety, jak ktoś mi mówi, że coś trzeba albo coś muszę to idę dokładnie w odwrotnym kierunku”.

Nie mam kontroli nad tym, co ktoś o mnie pomyśli, jak skomentuje mój wygląd. Panuję za to nad własnymi wyborami. Skoro lubię nosić długie, siwe włosy, to dlaczego mam odmawiać sobie tej radości? Tylko dlatego, że ktoś uważa, że w wieku 60 lat powinno się mieć krótkie włosy i ukrywać ich kolor pod farbą? Wiek nie określa tego, jak mam wyglądać, ubierać się i zachowywać. Dotyczy to także wielu innych wyborów. Chcę być sobą niezależnie od tego, ile mam lat i się tego nie wstydzić.

Przez zawstydzanie innych traci się czas i energię, którą mogłaby być spożytkowana na robienie inspirujących, rozwijających rzeczy. Poza tym wstydu mamy w głowach aż zanadto. Jesteśmy przecież biologicznie do tej emocji zaprogramowani i ta porcja wystarczy nam na całe życie. Po co jeszcze dodawać jej w postaci nic niewnoszących opinii, przez które wstyd nawarstwia się w nas przez całe życie? Nie zgadzam się na to.

Uczyłaś się odporności na krytykę, czy zawsze ją w sobie miałaś?

Uczucie wolności przychodzi z wiekiem. Mam dystans do siebie i swojego otoczenia. Lubię rozmawiać z ludźmi, ale też mniej się złoszczę, nie biorę do serca każdej uwagi, wolę postawić na dialog i wyjaśnienie niekomfortowych sytuacji. Nie wiem natomiast, jakbym przyjęła wredne komentarze w dzisiejszych czasach, gdybym była dwudziestolatką. Być może nie miałabym wtedy w sobie tak silnej odporności na krytykę, ale przypuszczam, że poradziłabym sobie z każdym słownym wyzwaniem, bo czuję się silna. Zawsze się tak czułam. Poza tym ciepło myślę o ludziach – nawet tych, którzy krytykują i są źli na cały świat. Trzymam za nich kciuki i mam nadzieję, że kiedyś wspólnie popracujemy nad światem, w którym nie ma pozwolenia na zawstydzanie innych.

Przeczytaj inne artykuły