Przeczytasz w 13 min 26 mar 2024

Karolina Sikorska: Nie oswajać siostrzeństwa!

tekst: Karolina Sikorska
Przeczytasz w 13 min

Jak możemy współcześnie rozumieć siostrzeństwo? Jak ma się siostrzeństwo do feminizmu? Przyjrzyjmy się jego potencjalnie krytycznym znaczeniom i zastanówmy, jakie społeczne korzyści może przynieść praktykowanie solidarności przez kobiety i osoby z doświadczeniem życia jako kobiety. Czy siostrzeństwo jest nam dziś potrzebne? I dlaczego ma wywrotową siłę?

Słowa „siostrzeństwo” nie ma we współczesnym słowniku języka polskiego. Nie ma tam także siostrzaności – a tak przedwojenny słownik języka polskiego alternatywnie nazywał siostrzeństwo w 1915 roku. Oznaczała ona wówczas: „stosunek, pokrewieństwo, powinowactwo sióstr między sobą” [1]. Siostrzeństwo i siostrzaność zniknęły z XXI-wiecznego słownika, ale nie zniknęły z użycia. Trochę przypomina to historię feminatywów, dobrze zadomowionych w języku polskim przed II wojną światową, a po niej celowo nieużywanych, bo mających jakoby świadczyć o nierówności płci (!). Pomijanych zresztą także przez same kobiety, które zajmując stanowiska dotychczas uznawane za męskie, godziły się na określanie ich przez męskie końcówki, bo miało to podnosić ich prestiż. Dziś jednak feminatywy są w użyciu, i to coraz częściej, a opór wobec posługiwania się nimi jest zastępowany przez rosnący powoli entuzjazm.

Słownikową nieobecność siostrzeństwa można w jakimś stopniu powiązać z nieobecnością siostrzeństwa jako idei w społeczeństwie. Jak pokazuje raport z 2021 roku z badań zrealizowanych przez zespół koordynowany przez Martę Majchrzak i Sandrę Frydrysiak, większość Polek i Polaków nie słyszało o siostrzeństwie, a jeszcze słabiej znane są stojące za nim idee. Przywołane badaczki dochodzą do wniosku, że społeczeństwo polskie słabo kojarzy pojęcie siostrzeństwa – jakoś znajomo brzmi ono zaledwie dla 27 proc. osób w wieku 18-60 lat. Dopiero kiedy autorki raportu wyjaśniają swoim rozmówcom i rozmówczyniom, co ich zdaniem kryje się za tą ideą („wspólnota, porozumienie i solidarność między kobietami”), okazuje się, że nieco więcej osób – 41 proc. – przyznaje, że dostrzega w swoim otoczeniu jakieś jego formy, ale najczęściej siostrzeństwo przywodzi im na myśl relacje z rodziną i bliskimi znajomymi[2]. Jak rozumieć tę nieobecność i słabą rozpoznawalność siostrzeństwa w polskim dyskursie publicznym?

Siostrzeństwo postrzegane w najprostszy sposób wskazuje na relacje, relacje między siostrami (niekoniecznie trzeba siostry rozumieć dosłownie). A to już ustawia myślenie o tym pojęciu i stojącymi za nim ideami poprzez jakiegoś rodzaju zależności, formy społecznego współbycia. Siostrzeństwo wiąże się tu z uważnością na innych i wzajemnym wsparciem, nie odnosi się do jednostki, ale do grupy, nawet jeśli złożonej tylko z dwóch osób. A współczesna kapitalistyczna kultura indywidualizmu celebruje jednostkę, jej autonomię, niezależność, jej zindywidualizowany sukces. Kapitalizm zachęca do rywalizacji, wyścigu, szybkiego tempa i efektywności. Nie ma tu miejsca (a przede wszystkim czasu) na pielęgnowanie relacji, na dbanie o potrzeby słabszych, na solidarność z innymi.

Siostrzeństwo w tej perspektywie może się zdawać śmieszną ideą, bo celebrującą nie jednostkową siłę, ale siłę wynikającą ze współpracy, współdziałania, dzielenia się troskami. I mimo że niewielką (ale rosnącą, mam nadzieję) obecność siostrzeństwa można byłoby pewnie szeroko wyjaśnić utyskując na kapitalizm i sprzężony z nim patriarchat, to chciałabym raczej zastanowić się nad tym, co sprzyja rozwojowi siostrzeńskiej świadomości. Innymi słowy, będzie to tekst o tym, jakie postawy i działania sprzyjają siostrzeństwu.

Spróbuję rozpatrzyć tę sytuację z perspektywy kulturoznawczej, przyglądając się wybranym zjawiskom i działaniom kulturowym oraz łącząc je z określonymi postawami i wartościami. Nie sposób pisać o współczesnym siostrzeństwie, nie odwołując się do feminizmu, z którego się wywodzi. Drugim istotnym kontekstem dla analizy siostrzeństwa zdaje się być w ostatnich latach idea dziewczyństwa, zbudowana na afirmacji dziewczęcego głosu, w którym wybrzmiewają niezależność, odwaga, nadzieja.

Feminizm i siostrzeństwo

Proponuję rozumieć siostrzeństwo nieco szerzej niż zasugerowałam wcześniej. Będę je widzieć jako współdziałanie kobiet[3], oparte na solidarności i wzajemnym poszanowaniu różnic, prowadzące do zmiany rzeczywistości społecznej w jakimś jej aspekcie. Takie myślenie o siostrzeństwie wychodzi poza proste tworzenie siostrzeńskich powinowactw (jak wskazuje przedwojenny słownik), w których osoby o podobnych poglądach, pochodzeniu czy statusie ekonomicznym próbują razem zagospodarowywać jakiś fragment rzeczywistości i oswoić go dla siebie nawzajem. Zresztą w takiej formie zostało skrytykowane już w ramach ruchu feministycznego, jeszcze w latach 70. i 80. XX wieku przez czarne feministki, a także przez feministki nieheteronormatywne (chociażby za pomijanie i umniejszanie dążeń i interesów kobiet spoza białej, heteroseksualnej klasy średniej).

Jak zauważa w książce „Prawo do seksu. Feminizm XXI wieku” Amia Srinivasan, feminizm jest niekomfortowy, nie tylko dlatego, że dyskutuje i odrzuca przywileje dotąd uznawane za nienaruszalne. W tym kontekście występuje przeciwko tym, którzy posiadają te przywileje i związaną z nimi władzę. Ale jest niekomfortowy także dlatego, że pokazuje rzeczywistość z wielu stron, a w niej zdarzenia i doświadczenia osób, które skłaniają do ponownego przemyślenia utartych poglądów czy dotychczasowych relacji z innymi. Srinivasan opisuje na przykład różne możliwości nagłaśniania przemocy wobec kobiet w zależności od tego, jaki kolor skóry czy pochodzenie społeczne ma osoba pokrzywdzona, ale i ta stosująca przemoc.

Co więcej, niekomfortowość feminizmu wiąże się z tym, że proces wnikliwego obserwowania rzeczywistości i panujących w niej stosunków nigdy się nie kończy, a tym samym jej interpretacje również mogą stale się przekształcać. Innymi słowy, nie da się zająć wygodnej pozycji raz na zawsze i z niej perorować do świata. Feminizm jest w ruchu, zmusza do przyjmowania nowych perspektyw i ciągłego podważania oczywistych na pierwszy rzut oka przekonań.

Osadzone w tak rozumianym feminizmie siostrzeństwo także nie jest łatwą sprawą. I nie chodzi już tylko o wychowywanie dziewczyn w duchu rywalizacji, zazdrości czy nieufności wobec innych kobiet (ale o to oczywiście też), co znacznie utrudnia podjęcie jakichkolwiek działań niezorientowanych na osobisty cel. Chodzi także o działanie z kobietami, z którymi mogłoby być nie po drodze, czasem wbrew własnym partykularnym interesom (a dostrzegając dobro większej grupy osób). Siostrzeńskie gesty mogłyby wtedy oznaczać próbę zrozumienia sytuacji osób, które się ode mnie różnią, które mają inne doświadczenia – a przez te różnice inaczej postrzegają świat.

W historii opowiedzianej przez Celine Sciamma w Portrecie kobiety w ogniu (2019) intrygująca jest nie tylko relacja między arystokratką i tworzącą w tajemnicy przed nią jej portret malarką. Niezwykle ciekawą rolę odgrywa tu także służąca Sophie, która staje się świadkinią namiętnego romansu między dwoma kobietami, sama będąc w niechcianej ciąży. Jest rok 1770, reżyserka umiejscawia tę filmową historię na prowincji w Bretanii. Malarka i portretowana przez nią córka jej zleceniodawczyni spędzają razem czas na spacerach i rozmowach. Kiedy matka – zleceniodawczyni portretu – wyjeżdża na kilka dni, uczucie między kobietami intensywnie się rozwija.

Natomiast Sophie czeka na ten wyjazd, by móc zająć się swoją sytuacją. Przy ognisku spotyka się z kobietami, które mówią jej, jak usunąć ciążę. Towarzyszą jej w tym dwie zakochujące się w sobie kobiety. Dzieli z nimi swoje rozterki, a kiedy pierwsze ziołowe sposoby zawodzą, Sophie idzie do akuszerki nie sama, ale z nimi właśnie. Kobiety, mimo że coraz bardziej skupione na sobie, towarzyszą Sophie w momentach, kiedy przeżywa fizyczny ból. Otaczają ją troską i opieką. Nie pouczają, starają się rozumieć. To, co mogą jej zaoferować, to właśnie siostrzeńskie współbycie, zadbanie o jej potrzeby, kiedy znajdzie się w trudnej sytuacji. Ich działanie ma charakter solidarnościowy, pozwala choć na chwilę wyobrazić sobie bardziej równościowy i sprawiedliwy świat.

Siostrzeństwem przesycona jest także powieść Agnieszki Szpili “Heksy” (2021), stanowiąca swoisty ekofeministyczny manifest naszych czasów. Losy głównej bohaterki opowiedziane są niejako z dwóch perspektyw: jako Annę Szajbel widzimy ją w XXI wieku w okolicach Warszawy najpierw u szczytu kariery zawodowej, okupionej licznymi poświęceniami, a później jako pacjentkę szpitala psychiatrycznego, w którym z innymi kobietami doprowadza do spektakularnego buntu; jako Mathilde Spalt śledzimy jej losy w wieku XVII na ziemiach Księstwa Nyskiego, gdzie wraz z innymi kobietami wyznaje kult Matki-Ziemi i tworzy społeczność współpracujących ze sobą kobiet. Te działania, jak i wcześniejsze, inicjowane przez jej babkę, prowadzą do walki z przedstawicielami Kościoła katolickiego, którym kobieca autonomia nieszczególnie się podoba. Nyskie kobiety nie zgadzając się na przemoc ze strony mężczyzn i instytucji kościelnej, pomagają sobie, wspierają się i wiedzą, że mogą na siebie liczyć. Łączy je siostrzeńska więź, kiedy przeciwstawiają się władzy, ale i kiedy doznają przyjemności seksualnej w kontakcie z przyrodą. Szpila tworzy sugestywny obraz relacji między kobietami, które zmagają się z różnymi formami przemocy. I choć mają różne pochodzenie, różne doświadczenie życiowe – łączy je wola wymyślenia świata na nowo, odzyskania go dla siebie i innych dotąd cierpiących istot.

Tak w “Portrecie kobiety w ogniu”, jak i w “Heksach”, podważony zostaje tradycyjny porządek wartości: kobiety walczą o siebie, o własną sprawczość, własne ciała, stanowienie o własnej seksualności. Nie robią tego w pojedynkę, ale współpracując z innymi, zdając się na swoje towarzyszki i wsłuchując się w swoje i ich potrzeby. Te przykłady pokazują, że jeśli potraktować siostrzeństwo jako ideę poważnie – okazuje się ona wówczas na tyle niebezpieczna, że zagraża dotychczasowemu porządkowi.

I choć taka kobieca solidarność często śmieszy jej przeciwników – nie dość, że przekracza stereotyp o kobiecej rywalizacji, zawiści i zwyczajnej nieumiejętności współpracy, to jeszcze próbuje podważyć poważne indywidualistyczne normy kapitalizmu – to kiedy wychodzi poza ramy fikcyjnych opowieści, zyskuje niezwykłą siłę sprawczą. Przykładów tak feministycznie i siostrzeńsko zorientowanych działań dostarczają masowe ruchy kobiet i osób sojuszniczych w Argentynie w XXI wieku, które doprowadziły do legalizacji aborcji (aborcja bez ograniczeń do 14. tygodnia ciąży) czy masowe strajki w Polsce, zapamiętane jako „czarne protesty” czy „strajki kobiet”, prowadzone przeciwko zaostrzaniu prawa antyaborcyjnego. I choć polskich protestów nie zwieńczył tak spektakularny sukces jak w Argentynie, to polskie społeczeństwo zobaczyło, jak kobiety potrafią się zjednoczyć walcząc we wspólnym celu.

W efekcie tych protestów powstało też wiele mniej lub bardziej formalnych organizacji samopomocowych, silniej zaczęły wybrzmiewać także inne postulaty feministyczne. Co więcej, zdaje się, że od połowy drugiej dekady XXI wieku większą widoczność – również w języku – zdobył feminizm. Jeszcze na początku tego wieku traktowany często jako rodzaj ekscentryzmu („nieprzystający do porządnych kobiet”), dziś jest częściej rozumiany po prostu jako postawa równościowa i wskazanie na potrzebę tworzenia bardziej sprawiedliwej rzeczywistości. W tym przyzwyczajaniu społeczeństwa do feminizmu nazywanego właśnie feminizmem (bez unikania zmiękczających czy też mniej wprost określeń), widzę też szansę dla szerszego zaistnienia w świadomości społecznej siostrzeństwa. Znaczącą rolę odgrywa tu również dziewczyństwo.

Dziewczyństwo i siostrzeństwo

Od lat 90. XX wieku prężnie rozwijają się studia nad dziewczynami (studia nad dziewczyństwem) – ang. girl / girlhood studies. Jednak dziewczyństwo jako pewna idea, ale i kondycja osób w młodym wieku, została dostrzeżona i potraktowana jako istotny temat nie tylko badań, ale i tekstów kultury  już dużo wcześniej. Takie postaci jak Pippi Langstrumpf, stworzona przez Astrid Lindgren, czy Mała Mi wymyślona przez Tove Jansson to dziś już klasyczne kobiece, a właściwie dziewczyńskie bohaterki, które kochają przygody, samodzielne podejmowanie decyzji i łamanie rozmaitych tabu. Uosabiają dziecięcą odwagę i ciekawość życia, nie oglądając się na obowiązujące społecznie konwencje i normy. W pewnym sensie ich postawa życiowa może wydawać się niezwykła, bo rzeczywistość nie zachęca tego rodzaju bohaterek do podejmowania tak odważnych działań.

Na początku lat 80. XX wieku amerykańska psycholożka Carol Gilligan pisała, że okres dojrzewania stanowi dla wielu dziewczyn czas, w którym tracą swą zwykłą odwagę. Jak czytamy w jej książce „Innym głosem”. Teoria psychologiczna a rozwój kobiet”: „To, co wydawało się zwykłe – mówienie własnym głosem i bycie w relacjach – stało się czymś niezwykłym, czymś, czego doświadczyć można tylko w najbezpieczniejszych i najbardziej prywatnych relacjach. To psychologiczne oddzielenie dziewcząt od publicznego świata w wieku dojrzewania stawia podwaliny dla pewnego rodzaju prywatyzacji doświadczenia kobiecego i osłabia rozwój politycznego głosu kobiet i ich obecności w publicznym świecie. Odłączenie głosów dziewcząt od ich doświadczeń w okresie nastoletnim, gdy nie mówią, co wiedzą, a w końcu nawet tego nie wiedzą, jest zapowiedzią poczucia właściwego wielu kobietom, że oto dywan doświadczenia wyciąga się im spod nóg, albo że zaczynają doświadczać własnych uczuć i myśli jako czegoś nie realnego, lecz jako zmyślenia”[4].

Gilligan zwraca uwagę na dyscyplinujące dojrzewające dziewczyny normy społeczne. Kiedy dziewczyny stają się nastolatkami, wymaga się od nich innych zachowań niż od chłopców, mają być miłe, grzeczne, opiekuńcze, skromne… To tylko fragment długiej listy. Tak naprawdę chodzi o to, by przynajmniej częściowo utraciły swą dotychczasową niezależność i zaczęły zaspokajać potrzeby innych. Takich oczekiwań zazwyczaj społeczeństwo nie wysuwa wobec chłopców. Te, które dotąd mówiły własnym głosem, słyszą, że są zbyt bezpośrednie, bezczelne, niegrzeczne, krzykliwe, zbuntowane… To takie momenty w dorastaniu dziewczynek, kiedy rozmaite instytucje (od rodziny, po szkołę i Kościół) zaczynają się im uważniej przyglądać i stawiać określone wymogi.

Niektóre z nich zaczynają „objaśniać im świat”, by przywołać sformułowanie Rebeki Solnit. Amerykańska autorka w ten sposób nazwała znane wielu kobietom doświadczenie, kiedy to mężczyźni (którym głosu nigdy nie zabierano, a wręcz zachęcano ich do zabierania go) mają potrzebę (i ją realizują), by wytłumaczyć kobietom, jak świat działa. Mężczyźni są w tych sytuacjach tymi, którzy wiedzą lepiej (a, mimo że często nie wiedzą lepiej, to i tak są tak postrzegani).

I tu wracam do dziewczyn i dziewczyństwa. Dziewczynki, dziewczyny, którym – z różnych powodów, bo będą miały wsparcie najbliższych, dobre przykłady, w miarę bezpieczne i pozbawione seksizmu otoczenie, w ich życiu obecne będą wzorce kulturowe odsyłające do sprawczych i społecznie doniosłych postaci kobiecych itd. – uda się nie zamilknąć i nie wyprzeć swojego doświadczenia, będą mogły nadal cieszyć się swobodą, niezależnością, odwagą. A czasem tym, mimo jego też trudnych momentów, można się cieszyć w szczególności, kiedy obok są przyjaciółki, kiedy pojawiają się siostrzeńskie relacje. To często wsparcie innych dziewczyn daje siłę, by w siebie nie zwątpić.

Dziewczyńskość to właśnie ta siła i wiara, że można myśleć i robić rzeczy, bo tak chcemy, a nie dlatego, że ktoś nam je narzuca. Jak pisze w jednym z wyróżnionych manifestów dziewczyńskości zgłoszonym na konkurs organizowany przez Archiwum Kobiet IBL PAN, trzynastoletnia Wanda Arkuszewska: „Jesteśmy dziewczyńskie, a to znaczy, że jesteśmy silne, niezależne i kreatywne. Chcemy jeździć pod namioty i nie musimy zawsze być pachnące i eleganckie. Wypada nam przeklinać i dłubać w nosie w równym stopniu co chłopcom. Możemy być też silniejsze od niejednego z nich. Mamy prawo decydować o sobie i głośno mówić o naszych problemach”[5].

Siostrzeństwo dobrze się ma z dziewczyństwem. Bo kiedy dziewczyny mają możliwość pozostać odważne i wierzyć w siebie, łatwiej jest im też po siostrzeńsku traktować inne osoby, nie patrzeć na inne dziewczyny jak na rywalki i nie szukać potwierdzenia swojej wartości ich kosztem. Przyjaźń między Maeve a Aimee – bohaterkami serialu „Sex Education”, choć ma zarówno blaski, jak i cienie, zasadza się na takich siostrzeńskich wartościach. Dziewczyny, mimo że różnią się niemal pod każdym względem – od pochodzenia społecznego i wyraźnie odmiennego statusu ekonomicznego, po fascynacje i zainteresowania – to podzielają pewną feministyczną i siostrzeńską wrażliwość, wspierają się w trudnych sytuacjach, chcą też razem wpływać na swoje otoczenie, by stało się bardziej otwarte na różne wartości.

Więcej siostrzeństwa

Kiedy w 2016 roku, w odpowiedzi na próby zaostrzenia obowiązującej w Polsce ustawy antyaborcyjnej rozpoczęły się masowe uliczne protesty, zaczął zmieniać się także sposób mówienia o feminizmie. Przez tę niecałą dekadę feministyczne wartości zadomowiły się zarówno w życiu codziennym, jak i zyskały na widoczności w mediach, nauce i życiu publicznym. I nawet jeśli feminizm jako postawa budzi opór, to nie sposób już pomijać go milczeniem, udawać, że go nie ma. Jego stabilną pozycję poświadcza kapitalistyczne zainteresowanie feministycznymi hasłami – feminizm dobrze się sprzedaje, zrobił się modny i atrakcyjny.

Dobrze jednak, kiedy jest nie tylko modnym hasłem, ale idą za nim rzeczywiste równościowe i emancypacyjne wartości i działania. I zdaje się, że podobną drogę przechodzi kategoria siostrzeństwa. Zapomniana, powoli odzyskuje widoczność także w języku polskim. Mimo że nieobecna w oficjalnym słowniku, ma się coraz lepiej w słowniku codziennym. Kiedy z ideą łączą się faktyczne działania, słowo także zyskuje na wiarygodności. Zresztą, jak przekonuje językoznawczyni Katarzyna Kłosińska z Uniwersytetu Warszawskiego, słowo siostrzeństwo pojawia się w języku polskim coraz częściej (coraz śmielej – jak pisze badaczka) od lat 90. XX wieku, będąc odpowiednikiem braterstwa.

To drugie słowo – jak z kolei argumentowała w książce przetłumaczonej na język polski w 2014 roku, „Kontrakt płci” Carole Pateman – jest używane „w odniesieniu do braterstwa, czyli uniwersalnego poczucia wspólnoty, oraz bractw (fraternites), czyli niewielkich stowarzyszeń (wspólnot), które mają zamknięty charakter i w których bracia mogą osobiście znać innych braci i wspierać ich niemal tak samo, jak gdyby byli członkami jednej rodziny. Pierwsze znaczenie terminu braterstwo wskazuje na to, że w nowoczesnym społeczeństwie obywatelskim bractwo wykracza poza lokalne więzi i obejmuje wszystkich ludzi”[6].

Pateman pokazuje, że dziś pod pojęciem braterstwa kryje się próba uniwersalizowania doświadczeń wszystkich ludzi, kiedy mówi się na przykład o braterskich więziach czy działaniach, które mają charakteryzować się lojalnością, solidarnością czy koleżeńskim wsparciem. Nie mówiąc o siostrzeństwie a jedynie o braterstwie, marginalizujemy doświadczenia kobiet i jednocześnie te kobiece relacje bagatelizujemy. Bo odwołując się do męskiego przykładu, widzimy taką wspierającą relację przede wszystkim jako relację między mężczyznami, trudniej jest wyobrazić sobie ją jako kobiecą czy dziewczyńską. Jest to związane ze świadomością, jak działa język. Przez język nie tylko nazywamy rzeczywistość, ale też działamy, możemy kogoś zranić i wzmocnić, język tworzy hierarchie ważności, pozwala nazywać najróżniejsze doświadczenia, jest ważnym narzędziem zmieniania życia publicznego, ale też jednostkowego. Więc im jesteśmy bardziej świadome i świadomi, jak poprzez język można tworzyć obraz świata i jego interpretacje, z tym większą uwagą możemy przyglądać się pojęciom, które tylko na pierwszy rzut oka zdają się neutralne.

Wróćmy do siostrzeństwa. Jego coraz większa obecność w języku polskim zaświadcza o rosnącej roli tej idei w społeczeństwie. Wskazuje na siostrzeństwo jako pewną znaczącą postawę, sposób myślenia i kierunek działań, które mają prowadzić do budowania bardziej otwartego społeczeństwa. Społeczeństwa, które dostrzega dyskryminację kobiet na wielu polach, a siostrzeństwo ma być jednym z narzędzi do walki z nią. Są to dopiero początki (ale już dość wyraźnie zaznaczające się w krajobrazie językowym), bowiem wzorce kulturowe, które orientują nasze codzienne zachowania, zmieniają się dość wolno. Ważne jednak, że obok tych, które pielęgnują wizję indywidualistycznego sukcesu okupionego wyczerpującą rywalizacją, we współczesnej kulturze robi się miejsce na siostrzeństwo, życzliwe spojrzenie na inne kobiety i dostrzeżenie wspólnych celów.

[1] Słownik Języka Polskiego, pod red. J. Karłowicza, A.A. Kryńskiego, W. Niedźwieckiego, t. 1-17, Warszawa 1900-1927, t. 6 (rok wydania: 1915), s.118.

[2] M. Majchrzak, S. Frydrysiak, M. Głos, M. Machowska, Siostrzeństwo – od idei do praktyki. Raport z badań (niepublikowany), 2021.

[3] Kobiet i osób z doświadczeniem życia jako kobiety.

[4] C. Gilligan, Innym głosem. Teoria psychologiczna a rozwój kobiet, przeł. B. Szelewa, Wydawnictwo KP, Warszawa 2015, s. 28.

[5] W. Arkuszewska, Manifest dziewczyńskości, „Czas Kultury” 2022, nr 2, s. 43.

[6] C. Pateman, Kontrakt płci, przeł. J. Mikos, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2014, s. 130.

Główna ilustracja: Joanna Żybul

Dr Karolina Sikorska – kulturoznawczyni, pracuje w Instytucie Nauk o Kulturze UMK, gdzie prowadzi badania praktyk artystycznych i biografii współczesnych artystek wizualnych. Mama Rysia.

Przeczytaj inne artykuły